Ucieczki, wyjazdy i wysiedlenia (1945-1947) - Historia Wysoczyzny Elbląskiej

Przejdź do treści


ostatniej dekadzie zmienił się stosunek Polaków do sprawy wysiedleń ludności niemieckiej z tzw. Ziem Odzyskanych. Przez kontakty z ich dawnymi mieszkańcami zaczęto okazywać zrozumienie dla tragicznych losów jakich doświadczyli  w latach 1945-1947 podczas ewakuacji i wysiedlenia ich z terenów przyłączonych  do Polski. Osłabł też znacznie lęk przed organizacjami wypędzonych *[1].

Jednak od czasu do czasu, tu i ówdzie, padają wobec Polski i Polaków oskarżenia o zbrodnię... jakiej się dopuścili wypędzając Niemców.

Jednym z powodów powstania niniejszego artykułu jest teza wygłoszona podczas konferencji frakcji niemieckich chadeków w Berlinie przez Normana Naimarka, amerykańskiego profesora historii w Instytucie Studiów Wschodnioeuropejskich na Uniwersytecie Stanforda:
[...]Wypędzenia Niemców z Europy Środkowej i Wschodniej po II wojnie światowej były czystką etniczną, ale nie ludobójstwem - powiedział historyk Norman Naimark...

Lecz dalej:
[...], wypędzenie nosiło pewne znamiona ludobójstwa.

Zdaniem profesora:
[...]To nie międzynarodowa polityka dokonała wypędzeń, ale władze poszczególnych państw, np. Czechosłowacji i Polski... Wypędzenie jest zawsze konsekwencją nacjonalizmu i rasizmu.
(Źródło: www.tvn24.pl)
 
Zaraz po II wojnie światowej zwycięscy alianci (USA, Wielka Brytania i ZSRR) przeprowadzili największą w historii akcję przymusowych przesiedleń milionów niemiecko­języcznej ludności z obszaru Czechosłowacji, Węgier oraz wschodnich terytoriów byłej Rzeszy Niemieckiej przekazanych Polsce "pod tymczasową administrację", noszących miano tzw. Ziem Odzyskanych. W tej szeroko zakrojonej akcji – obok władz komunistycznych tych krajów pod "nadzorem" Związku Radzieckiego - brały czynny udział władze brytyjskie i amerykańskie – czyli władze kraju wspomnianego wyżej profesora. Deportacji Niemców dokonano też z terenów Rumunii i Jugosławii, chociaż zwycięskie mocarstwa nigdy tych nie usankcjonowały.  Akcja wysiedleń  pozbawiła domów około 12 mln Niemców, a być może nawet 14 mln - głównie kobiet i dzieci poniżej szesnastego roku życia. W czasie podróży do Niemiec w nieogrzewanych wagonach towarowych i pobytu w obozach przejściowych, na skutek  głodu i chorób zginęły setki tysięcy przesiedleńców.

Dramat deportacji ma wielkie znaczenie dla Niemców,  ale dotyczy on również polskich mieszkańców kresów II Rzeczpospolitej, która na skutek wywołanej przez nazistowskie Niemcy II wojny światowej utraciła bezpowrotnie 54% swojego dawnego obszaru. Deportacje Niemców z tzw. Ziem Odzyskanych oraz Polaków z Kresów Wschodnich służyły głównie interesom Stalina, który, za aprobatą zachodnich sprzymierzeńców, realizował swoje cele.

Coraz więcej Polaków uznaje za uzasadnione zarzuty złego potraktowania po wojnie cywilnej ludności niemieckiej oraz - szczególnie - ludności rodzimej, tzw. autochtonicznej *[2], której należy poświęcić nieco miejsca w tym artykule.
    
Na obszarze Okręgu Rzeszy Gdańsk-Prusy Zachodnie (Reichsgau Danzig-Westpreußen) ludność rodzimą polskiego pochodzenia stanowili: Kaszubi, Kociewiacy, Warmiacy - czyli polskojęzyczni mieszkańcy południowej Warmii, Mazurzy pruscy - potomkowie osadników z Mazowsza, a także polska ludność rodzima Powiśla oraz Polonia gdańska. Prowincja powstała w 1939 roku z połączenia: anektowanych przez III Rzeszę obszarów województwa pomorskiego, terytorium Wolnego Miasta Gdańska i Rejencji Zachodniopruskiej prowincji Prusy Wschodnie. Ludność na tym obszarze otrzymała obywatelstwo państwa niemieckiego. Tych, którzy deklarowali polskie pochodzenie Niemcy starali się "przekonać" do niemieckiej kultury - germanizować. Nakłaniano ich do zmiany polskobrzmiących nazwisk i imion, do wpisywania się na Niemiecką Listę Narodowościową (dalej: NLN) tzw. volkslistę (Deutsche Volksliste, DVL - zarządzenie z 4 marca 1941) oraz do służby w Wehrmachcie.

NLN zawierała cztery grupy: do I i II grupy zaliczano osoby narodowości niemieckiej, posługujące się na co dzień językiem niemieckim, kultywujące kulturę niemiecką (Reichsdeutsche lub Volksdeutsche). Otrzymywali oni automatycznie obywatelstwo III Rzeszy i wystawiano im dowody osobiste (Ausweis) w kolorze niebieskim. Grupa III to tzw. Eingedeutsche – zniemczeni autochtoni i Polacy niemieckiego pochodzenia lub będący w związkach małżeńskich z Niemcami. Otrzymywali oni obywatelstwo Rzeszy na 10 lat i dowody osobiste w kolorze zielonym. Grupa IV obejmowała osoby pochodzenia niemieckiego, które się spolonizowały tzw. Rückgedeutschte lub tzw. aktywnych Polaków (Leistungs Polen) - grupa ta była najmniej liczna (czerwone dowody osobiste), w końcu 1942 roku w Okręgu Gdańsk-Prusy Zachodnie było ich 8 tys., dla porównania w tym czasie do DVL I i DVL II wpisano 150 i 125 tys. osób. Wszyscy wpisani na NLN podlegali prawu niemieckiemu.
    
Ludność regionów stanowiących przez wieki obszar graniczny między kulturami polską i niemiecką w rozmaitym stopniu odczuwała związki z polskością lub z niemieckością. Była to ludność o dyskusyjnej tożsamości narodowej. Na obszarze zachodniej i południowej części Prus Wschodnich, poprzez akcje germanizacyjne (z przymusu np. administracyjnego, edukacyjnego) od I rozbioru Polski  do 1945 roku liczba ludności przyznającej się do polskiego lub pruskiego pochodzenia drastycznie spadła ulegając żywiołowi niemieckiemu. Trzeba dodać, że germanizacja często miała też charakter dobrowolny. Wiązało się to z polepszeniem poziomu życia, awansu społecznego itd.          
W Okręgu Rzeszy Gdańsk-Prusy Zachodnie władze niemieckie wywierały szczególny nacisk na Kaszubów (Kaszubi (Pomorzanie) to słowiańska ludność autochtoniczna zamieszkująca zwarty obszar rozciągający się między dolną Odrą a dolną Wisłą), gdyż uważały, że ulegli oni tylko chwilowej polonizacji, a będących przez wieki pod wpływem niemieckiej kultury można ich łatwo pozyskać dla niemczyzny. Wobec niechęci Kaszubów do podpisywania NLN zmuszano ich do tego różnymi środkami. Początkowo uciekano się do metody szantażu ekonomicznego, lecz kiedy próby bezpośredniej germanizacji nie odniosły spodziewanego rezultatu, namiestnik (Reichsstatthalter) Albert Forster zarządził 30 października 1941 r., że osoby wahające się przed złożeniem wniosku lub odmawiające przyjęcia volkslisty, należy bezwzględnie przekazywać lokalnym placówkom służby bezpieczeństwa. W dniu 22 lutego 1942 r. (dwa dni wcześniej Stutthof stał się oficjalnie państwowym obozem koncentracyjnym) gauleiter Forster ogłosił odezwę (Aufruf), w której zapowiedział, że osoby uznające siebie za Polaków będą traktowane jako wrogowie narodu niemieckiego. Forster nadmienił także, że w chwili gdy Niemcy walczą "o swoją egzystencję i wolność", należy mieć całkowitą jasność, kto jest Niemcem, a kto Polakiem. Od marca 1942 roku, wraz z wzmożoną akcją przyjmowania ludności polskiej na niemiecką listę narodowościową, rozpoczął się masowy, przymusowy pobór mężczyzn z III grupy NLN do niemieckiej armii.

[...] Odezwa Forstera zapoczątkowała okres masowego, przymusowego wpisu Polaków na volkslistę. Ludzi poddawano systematycznej presji psychicznej i przemocy fizycznej. Agitację wpisową prowadzono poprzez nagabywanie w mieszkaniach i miejscach pracy, posługując się przy tym argumentami na granicy perswazji i groźby. Dodatkowo skrócono procedurę wpisową do podpisania kwestionariusza o treści: „Wnoszę o wpisanie mnie oraz mojej rodziny na niemiecką listę narodową. Do rodziny mojej należą...
(Źródło: www.kaszubi.pl "Ciągle żywe rany")
        
Niewątpliwie na wzrost składania wniosków przed komisją NLN miały wpływ doświadczenia z minionych lat okupacji, obawy przed utratą mienia lub pracy, masowe aresztowania, wywózki do obozów pracy, na roboty przymusowe do Rzeszy, a także wysiedlenia do Generalnego Gubernatorstwa. Byli też tacy, którzy sądzili, że podpisanie NLN wiąże się tylko z nadaniem im obywatelstwa niemieckiego i dalej będą Polakami. W tym miejscu należy dodać, iż Rząd londyński w obawie przed biologiczną zagładą ludności Pomorza zalecał jej przyjmowanie volkslisty.          
     
Pewna część ludności rodzimej opuściła swoje siedliska pod koniec wojny, podczas ewakuacji zarządzonej przez władze niemieckie oraz z falami ucieczek. Ci, którzy pozostali byli traktowani przez Armię Czerwoną i polskie władze komunistyczne tak samo jak ludność niemiecka, tzn. często byli ofiarami rabunków, gwałtów i mordów, przetrzymywano ich w obozach pracy i wywożono do łagrów w Związku Radzieckim. Później część z nich dobrowolnie, a część z przymusu - przez brak możliwości przejścia restrykcyjnego procesu sprawdzającego polskość (rehabilitacja i weryfikacja narodowościowa) - wyjechała do okupowanych Niemiec.
             
Większość Polaków obarczała odpowiedzialnością za zbrodnie hitleryzmu wszystkich Niemców. Przyjmowano powszechnie, że byli oni sprawcami zbrodni, a nie ich ofiarami. Istniał też pogląd, że Hitler był wytworem ich narodowych zbrodniczych popędów. Polityka wysiedleń prowadzona przez powojenne polskie władze była następstwem wojny i miała niewątpliwie charakter czystki etnicznej, która była zgodna z oczekiwaniami większości ówczesnego społeczeństwa polskiego i ugrupowań politycznych - nie tylko w odniesieniu do ludności niemieckiej. Reakcje władz i społeczeństwa polskiego wobec wrogiego czynnika narodowościowego były w dużej mierze spowodowane potrzebą odwetu. Wyżej wspomniany historyk uważa, iż były konsekwencją nacjonalizmu i rasizmu.
     
Warto pamiętać, że po dojściu Adolfa Hitlera do władzy ponad połowa głosujących mieszkańców Prus uchodziła za zwolenników jego polityki i działań. Dane statystyczne dowodzą, że w wyborach do Reichstagu z 5 marca 1933 roku za nazistowską Nationalsozialistische Deutsche Arbeiterpartei (dalej: NSDAP) opowiedziało się aż 55% uprawnionych do głosowania mieszkańców obu części Prus (56,5% Prusy Wschodnie) – partia Hitlera uzyskała tu największy procent głosów z wszystkich prowincji Rzeszy. W Elblągu, na liczbę 45 387  ważnych  głosów, 20 623 oddano na NSDAP. W powiecie elbląskim, na 13 746 ważnych głosów, 7 348 uzyskała ta partia. W powiecie pasłęckim (Landkreis Preußisch Holland), na 20 023 ważne głosy, NSDAP uzyskała 13 104 głosy.
    
Wybory parlamentarne do Volkstagu (Zgromadzenie Ludowe) w Wolnym Mieście Gdańsku, które zostały przeprowadzone w dniu 28 maja 1933 r., wygrało NSDAP uzyskując 38 z 72 mandatów (52,78%). Prezydentem senatu został wówczas Hermann Rauschning, członek niemieckiej partii nazistowskiej.
   
Należy wziąć pod uwagę fakt, że w wyborach z 1933 r. w regionie Prusy Wschodnie głosowało 48,1% uprawnionych. Wynika z tego, że jednak większość społeczeństwa nie poparła wówczas polityki nazistowskiej, gdyż nie wzięła udziału w wyborach. Niewykluczone, że większości z tych, którzy popierali NSDAP nie przyszło wtedy do głowy, że Hitler będzie budował "dobrobyt" Großdeutschland (Wielkie Niemcy) opierając się na masowym terrorze, obozach koncentracyjnych, wojnie i niewolniczej pracy podbitych narodów.

Już 21 marca 1933  Heinrich Himmler (jako szef policji landu Bawaria) wydał rozporządzenie o utworzeniu pierwszego oficjalnego obozu koncentracyjnego w Dachau. Austriak Hitler, który od roku był obywatelem Niemiec, zdołał oszukać Niemców twierdząc, że jego pragnieniem jest utrzymanie pokoju i chce stworzyć armię narodową, która ma bronić Niemcy na wypadek obcej agresji. Później, kiedy polityka Hitlera odnosiła sukcesy, wzrosło poparcie dla jego działań (w roku 1944 NSDAP liczyła 8,5 mln członków), ich aprobata i bierność dużej grupy niemieckiego społeczeństwa. Mieszkańcy Okręgu Gdańsk-Prusy Zachodnie musieli jednak wiedzieć o Stutthofie i jego filiach, o tysiącach przymusowych robotników, którzy codziennie maszerowali do niewolniczej pracy ulicami Gdańska i Elbląga. Niemieccy chłopi korzystali z pracy robotników przymusowych (Zwangsarbeiter) przydzielonych im przez niemieckie urzędy pracy (Arbeitsamt).
     
Po okrucieństwach okupacji hitlerowskiej większość społeczeństwa polskiego nie widziało możliwości współistnienia z Niemcami w jednym państwie. Skutecznie w tym przekonaniu utwierdzała Polaków władza ludowa. Pełnomocnik rządu RP Aleksander Zawadzki, w dniu 8 czerwca 1945, na sesji Wojewódzkiej Rady Narodowej w Katowicach powiedział:
[...] Polacy na Ziemiach Odzyskanych winni się skupić i całkowicie odizolować od siebie Niemców do czasu ich wysiedlenia [...] Niemcy wymordowali miliony Polaków, dusili ludzi w komorach gazowych, palili w piecach, żywcem zakopywali w ziemi. My im tylko mówimy: precz z naszej ziemi, precz z naszych miast i wsi.
               
Norman Naimark powiedział: To nie międzynarodowa polityka dokonała wypędzeń... Jednak wysiedlenia Niemców dokonały się na podstawie umowy poczdamskiej zawartej w 1945 roku między przywódcami koalicji antyhitlerowskiej, tzw. wielkiej trójki. Z chwilą wejścia w życie tej umowy władze polskie musiały przestrzegać standardów międzynarodowych w zakresie wysiedleń, co podlegało kontroli międzynarodowej. Zwrócono się do władz Polski, Czechosłowacji i Węgier o zawieszenie dotychczasowych (dzikich) wysiedleń, do czasu opracowania przez Sojuszniczą Radę Kontroli Niemiec (dalej: SRKN) ramowego programu przesiedleń i zawarcia stosownych umów. SRKN zatwierdziła plan przesiedlania Niemców już w dniu 20 listopada 1945 roku. Dalszą podstawę wysiedleń stanowiły umowy zawarte pomiędzy rządem polskim a Radziecką Administracją Wojskową w Niemczech z 5 maja 1946 (kolejne były podpisywane w 1947, 1948, 1949, a także z NRD w 1950 r.) oraz polsko-brytyjska umowa z 14 lutego 1946. Niemców z terenów przejętych przez Polskę wysiedlano do brytyjskiej (2/3 wysiedlonych) i radzieckiej (1/3 wysiedlonych) strefy okupacyjnej.         
   
Faktem jest, że po zakończeniu działań wojennych, a przed podpisaniem postanowień poczdamskich, odbywały się tzw. dzikie wysiedlenia. To one pozostawiły najgorsze wspomnienia uciekinierów niemieckich, rzucając cień na cały problem wysiedleń.
             
Od początku II wojny światowej dwa państwa totalitarne, w ramach paktu niemiecko-sowieckiego, prowadziły politykę czystek etnicznych na skalę niespotykaną wcześniej w historii. Pamiętajmy, że w latach 1939-1945 w Polsce miały miejsce wysiedlenia związane z planami obu okupantów germanizacji i sowietyzacji jej terenów. Od wybuchu wojny do 1943 roku z terenów wcielonych do Rzeszy - jako Okręg Gdańsk-Prusy Zachodnie  – wysiedlonych zostało od 120 tys. do 170 tys. obywateli polskich narodowości polskiej i żydowskiej, na których miejsce sprowadzono blisko 120 tys. niemieckich osadników. W dniu 7 października 1939 Hitler wydał w tej sprawie dekret. Nastepnie w dniu 11 października szef niemieckiej policji Reichsführer SS Heinrich Himmler upoważnił  Służby Bezpieczeństwa (Sicherheitsdienst, SD) do rozpoczęcia wysiedleń z terenów okupowanych. Pojęcie "wysiedlenie" otrzymało wówczas dwa znaczenia: Aussiedlung - czyli typowe wysiedlenie poza granice okregu, np. do Generalnej Guberni, oraz Verdrängung - czyli przesiedlenie ludności wewnątrz okręgu, np. na tereny podmiejskie. Tylko do listopada 1939 roku z Gdyni, przemianowanej na Gotenhafen (Port Gotów), wysiedlono ponad 50 tys. mieszkańców (co stanowiło 40% przedwojennego stanu mieszkańców miasta).

[...] Wysiedlenia przeprowadzano we wczesnych godzinach rannych. Brały w nich udział żandarmeria, oddziały policji ochronnej, Selbstschutzu, oddziały SA i SS. Domy, a nawet całe dzielnice objęte akcją, otaczane były przez kordony policji, która przy wyciu syren wkraczała do mieszkań i zmuszała wysiedlanych do ubrania się i spakowania niezbędnych rzeczy. Mieszkania pozostawiano otwarte; "klucze powinny zostać w drzwiach domów, mieszkań i pokojów. Ponowne wstąpienie do mieszkań po godzinie 9.00 uważa się jako akt sabotażu.
(Źródło: www.gotenhafen.pl, "Wysiedlenia z Gdyni w 1939 roku")
     
Akcja wysiedlania z Okręgu Gdańsk-Prusy Zachodnie trwała aż do połowy 1943 r. i objęła około 150 tys. Polaków. Ich miejsce zajmowali Reichsdeutsche ze Starej Rzeszy, Niemcy bałtyccy oraz Niemcy z Wołynia.      
     
W latach 1942-43 powstał nazistowski projekt zaprowadzenia nowego ładu etnicznego w Europie Środkowo-Wschodniej tzw. Generalny Plan Wschodni (Generalplan Ost, GPO). Był to projekt idei zdobycia "przestrzeni życiowej" (Lebensraum) opracowany przez naukowców *[3] Niemieckiej Wspólnoty Badawczej (Deutsche Forschungsgemeinschaft, DFG). Głównym planistą przesiedleń był berliński profesor agronomii Konrad Meyer. Niektórzy naukowcy sami zgłaszali się do pomocy jako eksperci, np. antropolodzy Otto Reche, Eugen Fischer, Fritz Lenz i Wolfgang Abel.

Projekt zakładał wysiedlenia i eksterminację milionów Polaków (80-85%), Rosjan (50-60% przeznaczonych do eliminacji oraz 15% do wysłania na zachodnią Syberię) oraz innych narodów (wg Wikipedii są to: Białorusini 75%, Ukraińcy 65%, Litwini 85%, Łotysze 50%, Estończycy 50%, Czesi 50% i Łatgalowie 100% - grupa etniczna na terenie dzisiejszej Łotwy) i osiedlenie w ich miejsce 5 milionów Niemców. Wprawdzie Generalny Plan Wschodni nigdy nie został wprowadzony w życie, stanowił jednak pewną wizję, która miała być realizowana dopiero po „ostatecznym zwycięstwie”. Mimo to jego zalecenia były wdrażane w okupowanej Polsce - głównym terenie "etnicznego oczyszczenia" - w myśl tzw. "Małego Planu". Dominowały trzy słowa: Eindeutschung (zniemczenie), Entjudung (odżydzenie), Entpolonisierung (odpolonizowanie). Już na początku wojny setki tysięcy obywateli pochodzenia polskiego i żydowskiego zostało wypędzonych ze swoich mieszkań (w latach 1940-1944 ok. 800 tys.), umieszczonych w obozach pracy i skierowanych na roboty przymusowe (1,7 mln), lub zamordowanych (6 mln obywateli polskich). Intelligenzaktion - czyli regionalna akcja eksterminacyjna [czytaj: zagłada] „polskiej warstwy przywódczej” - na terenie Pomorza Nadwiślańskiego przeprowadzona w pierwszych miesiącach II wojny światowej pochłoneła od 30 do 40 tys. Polaków – przedstawicieli elity politycznej, intelektualnej oraz gospodarczej.

Polskie domy, mieszkania oraz gospodarstwa rolne, były zajmowane przez nowych osadników pochodzenia niemieckiego (w latach 1940-1944 ok. 700 tys.). Do Rzeszy wywieziono - według różnych szacunków - od 50 do 200 tys. polskich dzieci, które były przeznaczone do zniemczenia (po wojnie udało się odnaleźć zaledwie 30 tys.).

Powyższe wywody nie mają na celu wybielenie Polaków w kwestii wysiedlania [czytaj: wypędzenia] Niemców z terenów obecnej Polski, lecz mają pokazać czytelnikowi,  że wysiedlenia były w dużej mierze konsekwencją polityki międzynarodowej, polityki germanizacyjnej prowadzonej przez Niemcy do 1945 roku oraz fakt, że polityka ta była akceptowana i wspierana przez dużą część ówczesnego społeczeństwa niemieckiego. Skutkowało to tym, że w społeczeństwie polskim występowały silne - podsycane przez władze komunistyczne - nastroje antyniemieckie oraz potrzeba rewanżu za krzywdy i upokorzenia jakich doznali z winy niemieckiej.

      


Mieszkańcy podgnieźnieńskich wsi eskortowani przez niemiecką policję na dworzec w Czerniejewie.
Źródło: I. Heinemann, W. Oberkrome, S. Schleiermacher, P. Wagner, op. cit.,s.4.




*[1]Na przykład: działający od 27 października 1957 Związek Wypędzonych (Bund der Vertriebenen), czy Ziomkostwo Prus Wschodnich; którego przewodniczący - orędownik odrodzenia Prus - Wilhelm von Gottberg jeszcze w 2005 r. oskarż o ludobójstwo kraje odpowiedzialne za przymusowe wysiedlenie Niemców.
*[2][...] Polskojęzyczni mieszkańcy dawnych Prus Wschodnich pochodzili głównie z Mazowsza (z Kurpiów). W ścisłym tego słowa znaczeniu autochtonami nie byli. Pomimo tego, ze względów propagandowych termin ten od 1945 r. został narzucony przez władze PRL. Przyjął się i bywa używany do dziś, także w innych językach. Za rdzennych (autochtonicznych) mieszkańców tych terenów uznać należałoby Prusów. (http://pl.wikipedia.org/wiki/Autochton)
*[3]Konrad Meyer (*1901, 1973) od 1 lutego 1932 członek NSDAP, od 20 czerwca 1933 członek SS - do 1942 r. dosłużył się stopnia Oberführera w Allgemeine SS, odpowiadającego randze generała. Przekazał projekt jako memoriał  Reichsführerowi SS Heinrichowi Himmlerowi. W latach 1947-1948 odbył się w Norymberdze proces  Meyera i jego współpracowników (m. in. Herbert Morgen, Heinrich Wiepking- Jürgensmann). Wyrokiem sądu zostali oni uniewinnieni i bez przeszkód rozwijali później swoje kariery w nowo powstałej RFN. Konrad Meyer został skazany jedynie za przynależność do SS, za co otrzymał 2 lata i 10 miesięcy więzienia. W 1956 roku objął stanowisko profesora na politechnice w Hanowerze.


"Druga strona medalu"
      
est wiele pytań, na które trudno znaleźć jednoznaczne odpowiedzi, np.; Czy Niemcy zasłużyli na wypędzenie z przyznanych Polsce terenów? Czy Polska dokonując wysiedleń naruszyła zasady humanitaryzmu, stosując zasadę odwetu? Czy dziś można obiektywnie oceniać wydarzenia tamtych lat?

Zachowały się relacje byłych mieszkańców Niemieckich Kresów Wschodnich zgromadzone w Archiwum Federalnym w Bayreuth. Akcję gromadzenia tych relacji rozpoczęła w 1951 r. specjalna komisją naukowa, której przewodził  Theodor Schieder - niestety człowiek o niechlubnej przeszłości *[4].
(Źródło: wikipedia,  wikipedia.de)   

[...] Kwestionariusze sprawozdawcze podzielono według kryterium chronologicznego na okres radziecki oraz okres administracji polskiej. Umowną cezurę wyznacza sierpień-wrzesień 1945 r., kiedy wraz z organizacją zarządów gminnych do poszczególnych wsi przybywają liczniej pierwsi polscy osadnicy.

[...] Odniesienia do osiedlającej się ludności polskiej oraz struktur administracyjnych i porządkowych są najczęściej jednoznacznie negatywne. Subiektywizm relacyjny autorów ugruntowany doznanymi po wojnie krzywdami czynił również z Polaków nieokreśloną zbiorowość, którą jak w przypadku relacji mieszkańca Wilkowa [Wolfsdorf- Höhe - W.K.] charakteryzowano jako: "jeszcze bardziej zjadliwi, mściwi i okrutni niż Rosjanie.

[...] Wzmianki o grabieżach dokonywanych przez polską milicję i samych osadników oraz prowadzonych bezwzględnie eksmisjach mogą w założeniu dopełnić obrazu, którego nie znajdziemy w ówczesnych polskich raportach sytuacyjnych. Za pewien wyjątek należy uznać relacje Johanna Haase z Pogrodzia [Neukirch- Höhe - W.K.]: " latem 1945 roku przybyli do wsi Polacy z Krakowa pod dowództwem Ostrowskiego [więcej, zob. temat]. Byli gospodarni, przyjacielscy i bardzo dobrze zorganizowani. Potem jednak stali się ofiarami, byli bici i nachodzeni przez polskie gestapo" (milicję i UBP - A.W.)
(Źródło:A. Wełniak, Losy ludności niemieckiej..., s.277-278.)

Godnym potępienia przejawem odwetu i okrucieństwa wobec ludności niemieckiej były obozy pracy, które podlegały polskiemu Urzędowi Bezpieczeństwa Publicznego (dalej: UBP). Trafiali do nich przeważnie starcy, kobiety i dzieci przed wywiezieniem do Niemiec, ponieważ mężczyźni przebywali najczęściej w obozach jenieckich, więzieniach lub wcześniej uciekli wraz z wycofującą się armią niemiecką. W obozach przebywali też więźniowie narodowości polskiej – rekrutujący się z ludności autochtonicznej (m.in. Ślązacy), a także żołnierze Armii Krajowej i opozycji niepodległościowej - oraz więźniowie narodowości ukraińskiej. Wielu z nich zostało wysłanych do łagrów w Związku Radzieckim. Warunki sanitarne, głód i brutalność oficerów UBP powodowały dużą śmiertelność przetrzymywanych w obozach osób. Szczególnie złą sławą cieszył się, działający od lutego do 16 listopada 1945 roku Oboz Zgoda w Świętochłowicach, którego współkomendantami byli Aleksy Krut i Salomon Morel. W ciągu 300 dni istnienia obozu zmarło lub zostało zamęczonych do 2 500 przetrzymywanych tam osób.
(Źródło:wikipedia)
      
Na terenie Okręgu Warmińsko-Mazurskiego znajdował się obóz przejściowy dla żołnierzy oraz niemieckiej ludności cywilnej w Iławie. Funkcjonował w latach 1945-1947 na terenie dawnych koszar – dzisiejszego Zakładu Karnego *[5]. Według danych Ministerstwa Informacji i Propagandy do sierpnia 1945 przez obóz przeszło 12 910 osób, z czego zwolniono 5 733, 7 057 zmuszono do świadczenia pracy, a zmarło tam 45 osób.
(Źródło:S. Achremczyk, op. cit.,s. 146.)

Andrzej Leon Sowa Historia polityczna Polski 1944-1991. Fragmenty:

[...] Istotną rolę w systemie karnym odgrywały w tym czasie obozy pracy przymusowej, tworzone już w 1944 i istniejące do 1954 r. Przetrzymywano w nich głównie volksdeutschów, niemieckich jeńców wojennych (ponad 48 tys.), rdzenną ludność narodowości niemieckiej, podlegającą wysiedleniu z Polski, niezweryfikowanych autochtonów, a w latach 1947–1948 także Ukraińców. Początkowo obozy organizowane były głównie przez władze radzieckie, wykorzystujące w tym celu m.in. hitlerowskie obozy koncentracyjne, także w Majdanku i w Oświęcimiu. W Oświęcimiu przez kilka miesięcy Sowieci przetrzymywali jeńców wojennych oraz aresztowanych Polaków. Radzieckie obozy zostały zlikwidowane w połowie 1945 r. i przekazane władzom polskim. Z istniejących w Polsce co najmniej 206 obozów pracy większość funkcjonowała w strukturach MBP, 75 podlegało Centralnemu Zarządowi Przemysłu Węglowego, część była tworzona przez organy władzy terenowej. Największe – zwane Centralnymi Obozami Pracy – zorganizowano w Jaworznie, Potulicach, Warszawie i Krzesimowie. Inne bardziej znane mieściły się m.in. w Sikawie koło Łodzi i Gronowie pod Lesznem. Każdy z obozów miał filie (podobozy). W obozach z zasady przetrzymywano ludzi bez sankcji prokuratorskiej. Były one rezerwuarami taniej siły roboczej, szczególnie potrzebnej górnictwu, ale także przy odgruzowywaniu ulic, ekshumacji osób pomordowanych, do pracy w kamieniołomach oraz w gospodarstwach rolnych. Ze statystyk MBP wynika, że w październiku 1945 r. w obozach przetrzymywano 30 916 osób, w grudniu 1946 r. 53 299, a w marcu 1947 r. prawie 80 tys. Jeszcze w lutym 1948 r., kiedy przystąpiono do likwidacji obozów, przebywało w nich ok. 48 tys. ludzi. W końcu 1949 r. pozostało w nich już tylko 4,2 tys. osób. Szacuje się, że w latach 1944–1950 zmarło lub zginęło w obozach ok. 25 tys. osób, czyli ok. 10% przetrzymywanych, w tym 6 tys. jeńców niemieckich. Głównymi przyczynami śmierci były niewolnicza praca, przeludnienie, głód, epidemie. Ponurą sławę zyskały m.in. obóz przejściowy dla ludności niemieckiej w Łambinowicach oraz obóz pracy w Świętochłowicach koło Katowic. Osobnymi obozami pracy – najpierw w Chrustach koło Jaworzna, a następnie w Mielęcinie koło Włocławka.
(A.L. Sowa, op. cit.,s.35-36.)

[...] Jeszcze w czasie walk, czyli już w pierwszej dekadzie lutego, pojawiły się w mieście [Elblągu] grupy operacyjne radzieckiej policji politycznej (NKWD), które obok poszukiwania osób stwarzających zagrożenie na zapleczu frontu, zajmowały się akcją masowych deportacji ludności cywilnej do obozów pracy w ZSRR. Już 8 lutego zatrzymano dużą liczbę elblążan, głównie kobiet. NKWD część z nich jeszcze w lutym wyekspediowało do swoich więzień operacyjnych, z których odchodziły transporty do ZSRR. Akcja ta trwała na całym zapleczu frontu. Wśród wywożonych przeważały kobiety, mniej liczni byli młodociani i starsi mężczyźni, których nie zabrano na front. Wśród wywożonych obywateli Rzeszy byli też ludzie o polskim pochodzeniu. Władze radzieckie ignorowały ważki problem specjalnej troski wobec ludności, która ciążyła ku polskości i mogła wnieść znaczny wkład w scalenie nowych ziem z resztą kraju. Dla Armii Czerwonej i NKWD nie było różnicy między niezbyt licznymi rdzennymi mieszkańcami zajętych ziem. Wszystkich traktowano jednakowo barbarzyńsko. Wśród ofiar represji władz radzieckich znalazła się także zamieszkująca w Elblągu niewielka grupa obywateli neutralnej Szwajcarii. Ludność cywilną przeznaczoną do pracy w ZSRR w lutym i marcu 1945 r. kierowano do radzieckich więzień w Działdowie i Ciechanowie. Surowa zima i brutalność eskorty powodowały straty jeszcze przed dotarciem do ZSRR. Od maja aresztowanych wywożono m.in. przez obozy w Królewcu i Insterburgu (ob. Czerniachowsk). Te polowania na ludzi ograniczono pod koniec kwietnia. Celem NKWD w wypadku wywozu cywilów było dostarczenie siły roboczej do ZSRR, ale formalnie znacznej części wywiezionych postawiono zarzuty, np. przynależności do masowych organizacji hitlerowskich. Ludność pozostała w mieście także doznała szykan i represji.
(M. Golon, op. cit., s. 7.)

Powojenne władze polskie eksponowały pogląd, iż ziemie poniemieckie (ok.20%) stanowią rekompensatę za utracone (ok. 50%) przez Polskę na rzecz ZSRR ziemie wschodnie, o których kłamliwie pisano, że są one w większości zamieszkane przez ludność litewską, białoruską i ukraińską (blisko połowa wschodniej części kraju, gdzie żyło około 5 mln Polaków) i powinny należeć do państw (republik radzieckich) tworzonych przez tę ludność. O ziemiach poniemieckich pisano, że są to prastare ziemie polskie, że zostały one w przeszłości podbite przez Niemców a teraz wracają do macierzy. Niekiedy pisano też, że ziemie te nadal były etnicznie polskie. Tymczasem do 1939 r. Niemców mieszkało na nich 8 mln, a Polaków 1,1 mln. W celu uwiarygodnienia tych tez angażowano naukowców: historyków, archeologów, językoznawców i etnologów, którzy mieli dowieść, że są to ziemie historycznie i etnicznie polskie.


*[4]Schieder, od 1937 roku członek NSDAP, był zagorzałym zwolennikiem rewizji traktatu wersalskiego, poszerzenia  przestrzeni życiowej (Lebensraum), oraz zasiedlenia i germanizacji wschodnich przestrzeni (Ostraumes). 7 października 1939 przygotował memoriał, w którym domagał się zaanektowania przez III Rzeszę znacznych obszarów Polski, wysiedlenia z nich 700 tys. Polaków oraz "odżydzenia" reszty Polski. Jego plan wcielono w życie. Zajmował się również kwestiami „ochrony niemczyzny”. przed mieszaniem się z innymi grupami narodowościowymi i rasami. Był członkiem "Północno-wschodniej niemieckiej wspólnoty badawczej”  (Nord- und Ostdeutschen Forschungsgemeinschaft - NOFG). Wiele koncepcji Schiedera znalazło się w Generalnym Planie Wschodnim ("Generalplan Ost").

*[5]W latach 1981-1983 przebywali tutaj internowani działacze opozycji demokratycznej. W dniu 25.03.1982 r. w trakcie akcji tłumienia protestu internowanych, polegającego na samowolnym opuszczeniu cel wbrew regulaminowi, doszło do ich pobicia przez strażników więziennych uzbrojonych w pałki gumowe, kaski i tarcze. W następstwie czego kilku osadzonych doznało obrażeń ciała.   

Ewakuacja z Prus Wschodnich. Operacja Hannibal
     

d jesieni 1944 roku rozpoczęły się pierwsze przemieszczenia (czytaj: ucieczki) cywilnej ludności niemieckiej na zachód. Plan ewakuacji Okręgu Gdańsk-Prusy Zachodnie opracowany w sztabie Alberta Forstera zatwierdzony został już 4 września 1944. Propozycję Forstera całkowicie zlekceważył Gauleiter Prus Wschodnich Erich Koch, który twierdził, że jego teren nie musi być objęty ewakuacją, ponieważ nie będzie zdobyty przez Armię Czerwoną. Koch wydał nakaz trwania w miejscu, a samowolna ucieczka miała być traktowana jak dezercja. Jednak coraz liczniejsze grupy uciekinierów i ewakuowanych, napływające od jesieni 1944 do Elbląga i Gdańska z innych obszarów (np. Niemcy z Litwy),  powodowały coraz większe zakłócenia, pogarszając i tak trudną sytuację miejscowej ludności. Wymaga podkreślenia, że decyzje o Rettungsaktion (operacja ewakuacyjna), które podjęły władze niemieckie, były zdecydowanie spóźnione - ogłoszone zaledwie na trzy dni przed zarządzoną ewakuacją, w styczniu 1945. Ewakuacja Prus Wschodnich była częścią militarnej operacji "Hannibal", która trwała pomiędzy połową stycznia a majem 1945. W jej trakcie opuściło Prusy około 2 mln Niemców. Wśród uciekinierów znajdowali się również jeńcy alianccy oraz przymusowi robotnicy z różnych krajów.
       
Ludność niemiecka do ostatniej chwili była łudzona nazistowską propagandą i mrzonkami o zwycięstwie, nie była zupełnie przygotowana do ewakuacji. Kiedy zbliżała się Красная Армия podjęta ewakuacja przekształciła się w paniczną ucieczkę.

[...] Znacznie cenniejsze są informacje dotyczące ewakuacji i dróg ucieczki ludności cywilnej w poszczególnych rejonach i miejscowościach powiatu [elbląskiego - przyp.W.K.]. Pozwalają one na odzwierciedlenie przebiegu opóźnionej ewakuacji, jak i realnych możliwości ucieczki. W wielu relacjach sprawozdawcy podkreślają, że ewakuacja była ogłoszona przez lokalne władze w ostatniej chwili lub nie miała miejsca wcale. Potwierdzają to opisy mieszkańców wsi położonych na wschód od Elbląga, jak Kamiennik Mały czy Weklice. W miejscowościach w części północno-wschodniej nakazy ewakuacyjne były wprowadzane, ale możliwości ucieczki były z różnych przyczyn mocno utrudnione. Wilhelm Dietrich z Kadyn pisał: "przygotowania do ewakuacji ogłopszono telefonicznie z Elbląga na dwa dni przed zajęciem wsi, jednak sam nakaz już się nie pojawił". Mieszkaniec Trop Elbląskich odnotował, że sporo rodzin opuściło wieś wczesnym rankiem 25 stycznia, ale wobec trudnych warunków zimowych oraz blokady części dróg przez Wehrmacht zmuszone były powrócić.

[...] Z kwestionariuszy miejscowości położonych na podelbląskich polderach (m.in. rejon Kazimierzowa i Kępin Wielkich) wynika, że w momencie ich zdobycia przebywali tam jedynie starcy i osoby samotne. Podobna sytuacja była na Wyspie Nowakowskiej, skąd część ludności cywilnej już na przełomie lutego i marca została ewakuowana do Mikoszewa. W miejscowościach nadzalewowych odsetek niemieckich cywilów, którzy pozostali na miejscu był znacznie wyższy. Skuteczną ucieczkę ludności z rejonu między Kamiennikiem Wielkim  a Suchaczem przez zamarznięty Zalew Wiślany utrudniała wyrąbana przez lodołamacze szeroka rynna, która w założeniu miała stanowić jedną z dróg ewakuacji z elbląskiego portu.
(Źródło: A. Wełniak, Losy ludności niemieckiej..., s.275-276.)
     
W Prusach Wschodnich miał miejsce pogrom niemieckiej ludności cywilnej, który był spowodowany ofensywą [zob. temat] wojsk Armii Czerwonej, 2. i 3. Frontu Białoruskiego. Na porządku dziennym stały się dokonywane przez żołnierzy radzieckich rabunki, masowe mordy, gwałty kobiet i dzieci. Zachowanie czerwonoarmistów tłumaczy się ogólnym zdziczeniem wywołanym przez wojnę, a przede wszystkim chęcią odwetu za wcześniejsze barbarzyńskie traktowanie Rosjan na okupowanych przez Niemców terenach.

Jeśli zabiłeś jednego Niemca, zabij jeszcze jednego –  dla nas nie ma lepszego widoku niż niemieckie trupy. Nie licz kilometrów! Licz tylko zabitych przez ciebie Niemców! –  apelował do czerwonoarmistów pisarz Ilja Erenburg w  ulotce wręczanej im na początku stycznia 1945. Zemsta trafiała w tych, którzy nie chcieli lub nie zdążyli uciec, głównie w kobiety, starców i dzieci, a także w rannych żołnierzy i tych, którzy trafili do niewoli [zob. temat].

         
Masakra na niemieckiej ludności cywilnej w Nemmersdorf  (obecnie Majakowskoje w obwodzie kaliningradzkim) w Prusach Wschodnich dokonana w dniu 21 października 1944 przez żołnierzy  11 Gwardyjskiej Armii 3 Frontu Białoruskiego Armii Czerwonej, była wykorzystana przez propagandę hitlerowską do wzmocnienia chęci oporu społeczeństwa niemieckiego. Zarówno liczba ofiar (z 26 zawyżono do 79 osób), jak i rodzaj popełnionych czynów zostały celowo wyolbrzymione przez propagandę ministra Goebbelsa:
Przy pierwszej zagrodzie, na lewo od drogi, stał wóz drabiniasty. Do  niego przybito za ręce w pozycji ukrzyżowanej cztery nagie kobiety. Na  drzwiach stodoły przybito dwie nagie kobiety również w pozycji  ukrzyżowanej. W mieszkaniach znaleźliśmy w sumie 72 kobiety i dzieci  oraz jednego starego mężczyznę w wieku 74 lat. Wszyscy byli martwi.  Widać było, że torturowano ich w bestialski sposób, z wyjątkiem  kilkorga, których zabito strzałem w potylicę. Wśród zabitych były nawet  niemowlęta ze strzaskanymi czaszkami. Wszystkie kobiety, a także  dziewczynki w wieku 8–12 lat nosiły na ciele ślady gwałtu. Nie  oszczędzono nawet niewidomej staruszki.
Doniesienia te były powodem szerzenia się tzw. "syndromu Nemmersdorf", który zmuszał do ucieczki przed Armią Czerwoną tysiące niemieckiej ludności cywilnej z Prus Wschodnich, a także popełnianych przez Niemki licznych mordów własnych dzieci oraz samobójstw.


Uchodźcy z Prus Wschodnich, jesień 1944 r.

W latach 90. XX w. dwoje świadków tamtych wydarzeń, Gerda Meczulat, ocalała cudem  mieszkanka Nemmersdorf i  Helmut Hoffman żołnierz niemieckich oddziałów wyzwalających wioskę, opowiedzieli przed kamerami ZDF co wydarzyło się po wkroczeniu do wioski Rosjan oraz po odbiciu jej przez Niemców:
Tego dnia były urodziny mego ojca – wspomina Gerda Meczulat – a my [27 osób]  poszliśmy do schronu. Późnym popołudniem wioskę zaczęły bombardować  nasze [niemieckie] samoloty. Do schronu zbiegli także czerwonoarmiści... I w tym schronie któryś z oficerów II. Armii Gwardyjskiej wydał rozkaz  zabicia cywilów. Po nalocie – mówi dalej pani Gerda – Rosjanie ustawili  się na zboczu z bronią maszynową. Wypędzali nas ze schronu  krzycząc »Paszoł, paszoł!« Wychodziłam jako ostatnia. Upadłam. I w tym  momencie któryś z Rosjan strzelił do mnie.
Z relacji Helmutta Hoffmana:
Później pisano o ukrzyżowanych kobietach przybitych do ścian domów. To  nonsens. Żadnej z zabitych kobiet nawet nie zgwałcono. Publikowane w  prasie fotografie były kłamstwem. Zostały zaaranżowane. Zabitym kobietom  zadzierano spódnice .
(Źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Zbrodnia_w_Nemmersdorf)


Ewakuacja na Mierzeję Wiślaną przez zamarznięty Zalew Wiślany.

W wielu wspomnieniach opisuje się drastyczne sceny uciekinierów umierających z zimna przy ponad 20-stopniowym mrozie, z głodu i wycieńczenia. W pamięci trwają sceny, jak tysiące uciekinierów próbuje wsiąść na przeładowane statki, sceny przeprawiających się przez zamarznięty Zalew Wiślany, który był ostrzeliwany przez radzieckie działa, armaty czołgów i samoloty. Wozy i sanie ludności cywilnej: starców, kobiet i dzieci, którzy tysiącami ginęli na lodowej pustyni lub wpadając do przerębli wyrąbanych siłą bomb i pocisków artyleryjskich, błyskawicznie umierali w lodowatej wodzie. Dla tych ludzi nie było ratunku, a i tak nikt im nie spieszył z pomocą.

      
W ich pamięci jest ostatni rejs MS "Wilhelm Gustloff" (25 484 BRT), który zatonął 30 stycznia 1945 trafiony przez radziecki okręt podwodny "S-13" aż trzema torpedami. Dowódcą S-13 był komandor podporucznik Aleksander Iwanowicz Marinesko. Zginęło wówczas (wg najnowszych ocen) około 9 600 pasażerów - była to największa znana liczba ofiar zatonięcia jednego statku. Na pokładzie Gustloffa było wówczas 173 członków załogi, 918 oficerów i marynarzy, 400 kobiet z pomocniczego korpusu Kriegsmarine, 162 rannych żołnierzy Wehrmachtu oraz 4 424 uciekinierów, wśród których byli funkcjonariusze partyjni NSDAP, organizacji Todta, policji, SS, ziemianie pruscy (junkrowie) i ich rodziny. Łącznie (wg Wikipedia) na okręcie znalazło się co najmniej 10 tys. osób. Załogi przybyłych na ratunek okrętów wojennych (torpedowiec "Loewe" i "T36", trałowiec "M341" oraz statek "Goettingen"), co chwilę zmieniały kurs jakoby przed atakami torpedowymi radzieckich okrętów podwodnych. Dopiero po jakimś czasie rozpoczęły wyławiać rozbitków. Uratowano w sumie tylko 904 osoby, według innych źródeł nieco więcej (1 026 osób).
(Źródło: L. Adamczewski, op. cit., s.66.)


MS Wilhelm Gustloff
     
Ofiarą wspomnianego wyżej radzieckiego okrętu podwodnego "S-13" był również statek szpitalny MS "Steuben" (14 660 BRT), który uczestniczył w ewakuacji rannych żołnierzy i uchodźców cywilnych. W dniu 9 lutego 1945 r. wypłynął on z Pilawy (Pillau, obecnie Балти́йск) kierując się ku Kilonii. Na pokładzie miał 2 500 rannych, 2 000 uchodźców i 450 osób załogi. Eskortę Steubena w tym rejsie stanowił tylko stary patrolowiec "T 196" (eks-torpedowiec G 196). W nocy z 9 na 10 lutego statek został trafiony dwoma torpedami radzieckiego S-13, 5-6 mil od linii brzegu na wysokości Ustki. Steuben zatonął po kilkunastu minutach. T 196 zdołał podjąć z wody tylko ok. 300 osób. Radziecki S-13 w dniu 20 kwietnia 1945 odznaczono Orderem Czerwonego Sztandaru (Орден Красного Знамени).
       
Zatopienie niemieckiego transportowca MS "Goya" przez radziecki okręt podwodny było drugą katastrofą morską w historii pod względem liczby ofiar (po zatopieniu MS "Wilhelma Gustloffa"). W swoim ostatnim rejsie Goya płynął w konwoju statków (płynął z mniejszymi transportowcami - "Kronenfels" i "Aegir"), wiozących niemieckich uciekinierów z Prus Wschodnich. W dniu 16 kwietnia 1945 u wybrzeży południowego cypla Mierzei Helskiej został zaatakowany i uszkodzony przez radzieckie bombowce. Tego samego dnia wieczorem, MS Goya został wykryty przez radziecki podwodny stawiacz min "L-3", który był uzbrojony także w torpedy. W odległości kilkunastu mil od Rozewia, L-3 wystrzelił 4 torpedy, z których 2 trafiły w niemiecki transportowiec. Jedna torpeda trafiła w dziób a druga w śródokręcie, niszcząc maszynownię i powodując eksplozję, która przełamała Goyę na pół. Statek zatonął w ciągu 4 minut - niemożliwa była jakakolwiek akcja ratunkowa. W lodowatej wodzie zginęło co najmniej 6 000 osób, ale możliwa jest większa liczba ofiar, bowiem bardzo prawdopodobne jest, że na pokładzie znajdowały się osoby nieujęte na liście pasażerów. Okręty eskorty zdołały wyłowić zaledwie 182 osoby, z których 9 wkrótce zmarło. Niektóre źródła podają iż uratowało się zaledwie 98 osób, inne 165 lub 334 osoby. Dowódca radzieckiego okrętu podwodnego kapitan Władimir Konowałow został za tę akcję uhonorowany tytułem Bohatera Związku Radzieckiego (Герой Советского Союза).

(Źródło: Wikipedia)

Geneza wysiedleń

o 1945 roku propaganda władz komunistycznych głosiła, że Polska w nowym kształcie terytorialnym ma być krajem jednolitym etnicznie. Nowa Polska miała stanowić przeciwieństwo wielonarodowościowej II Rzeczypospolitej. W owym czasie w jej granicach mieszkało jeszcze około 4 mln ludności niepolskiej, co traktowano jako stan przejściowy. Problem Litwinów, Białorusinów i Ukraińców mieszkających przy - nowej - wschodniej granicy miał być rozwiązany poprzez przesiedlenia tej ludności do Związku Radzieckiego. Odpowiednie umowy Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego (PKWN) zawarł z przedstawicielami tych republik radzieckich już we wrześniu 1944. Wysiedlanie Niemców, Białorusinów i Ukraińców spotykały się wówczas z akceptacją większości społeczeństwa polskiego. Żydzi byli uważani za naturalnych sojuszników w walce z faszyzmem, jako jedyna grupa narodowa otrzymali oni od władz przyzwolenie na organizację własnego życia narodowego. Liczono jednak, że większość z nich wkrótce wyjedzie na Bliski Wschód, do Palestyny.

       

W latach 1944-1946 przesiedlono z Polski około 500 tys. Ukraińców - na terenie RP pozostało ich około 150-200 tys. W dniu 28 kwietnia 1947 r. Grupa Operacyjna „Wisła”, w ramach akcji „Wisła”, rozpoczęła deportację Ukraińców z południowo-wschodniej Polski na teren Ziem Odzyskanych (od początku 1947 r. przestała obowiązywać umowa o wymianie ludności między Polską i republikami radzieckimi, więc przeprowadzono deportację wewnętrzną), bez tworzenia przy tym zwartych grup osadniczych - w perspektywie miała nastąpić ich polonizacja. Wysiedleniem objęto wszystkich Ukraińców i Łemków (wschodniosłowiańska grupa etniczna) oraz rodziny mieszane bez względu na stopień lojalności wobec państwa polskiego.


       

      
Najliczniejszą grupę niepolskiej ludności na terenie Polski stanowili Niemcy. O losach tej grupy narodowościowej rozstrzygnięto na konferencji w Poczdamie (17.07.-2.08.1945). Kwestia wysiedlenia Niemców była jedną z niewielu spraw, która łączyła wszystkie polskie orientacje polityczne, nawet ustosunkowane wrogo do nowej władzy. Uważano m.in., że wysiedlenie ludności niemieckiej ma zapobiec powtórzeniu się sytuacji z niedalekiej przeszłości, gdy miejszość niemiecka zamieszkała na terenie Europy Wschodniej była pretekstem do wywołania wojny oraz z tej mniejszości rekrutowały się i otrzymywały od niej wsparcie organizacje typu Selbstschutz  i  Werwolf.


Najwięcej Niemców przebywało na terenach przyłączonych do Polski. Postanowiono wysiedlić ich w jak najkrótszym czasie a opróżnione tereny zasiedlić Polakami wysiedlonymi z terenów Związku Radzieckiego i osadnikami z Polski centralnej.
        
W dniu 25 czerwca 1945 Generalny Pełnomocnik Rządu RP dla Ziem Odzyskanych, Edward Ochab, wydał instrukcję dotyczącą zasad wysiedlania ludności niemieckiej. W instrukcji nakazano, iż jako pierwszych należy wysiedlić Niemców z miast, a w razie trudności czasowo zatrudnić ich w folwarkach przy pracach żniwnych (zarządzenie wyszło miedzy 1 a 10 lipca 1945). Niemcy powinni być powiadomieni o swoim wysiedleniu nie wcześniej jak 24 godziny przed opuszczeniem domów i mogli zabrać jedynie bagaż podręczny. Aby zapobiec szabrownictwu i dewastacji pozostawione mienie należało jak najszybciej przekazać Polakom, co było wówczas niemożliwe do realizacji z braku osadników. W dniu 20 sierpnia 1945 wyszło rozporządzenie, które miało temu zaradzić, najpierw należało sprowadzić osadników polskich, a następnie odprowadzać pod eskortą właścicieli niemieckich. Do 8 marca 1946 r. pozbawiano majątku również byłych obywateli niemieckich pochodzenia polskiego.   
         
Na dzień 1 lipca 1945 r., na terenie Okręgu Mazurskiego (powstał 14 marca 1945 na ziemiach b. Prus Wschodnich i Zachodnich), ludność niemiecka obliczana była na 145 tys. osób, wobec 65 tys. osób określanych jako Polacy i 9,5 tys. jako Mazurzy.
        
Do jesieni 1946 wysiedlanie Niemców odbywało się w zasadzie bez podstaw prawnych. Dopiero od 8 listopada zaczął obowiązywać dekret Krajowej Rady Narodowej (KRN) określający, kto podlega wysiedleniu. Uznano, że dotyczy to tych osób, które po ukończeniu 18 roku życia okazały niemiecką orientację narodową. Obywatelstwo polskie i prawo zamieszkania w Polsce uzyskali "Niemcy", którzy walczyli w wojsku polskim lub w polskich organizacjach niepodległościowych. Przyznanie obywatelstwa zależało w dużej mierze od uznania wojewodów i prezydentów miast, którzy podejmowali bezpośrednie decyzje. W ten sposób dopasowano prawo do faktów już dokonanych.
     
Niemieccy fachowcy zatrudnieni w przemyśle mieli pozostać na swoich miejscach do czasu, aż zostaną zastąpieni Polakami. Byli oni pozbawieni praw obowiązujących w państwie, gdyż nie posiadali jakiejkolwiek podmiotowości. Wprowadzono dla nich zakaz przemieszczania się i zmiany miejsca zamieszkania bez zgody administracji państwowej. W wielu miejscowościach w 1945 roku wprowadzana była godzina policyjna. Ludności niemieckiej wydawano specjalne dowody tożsamości. Niemcy, którzy ukończyli 14 rok życia podlegali obowiązkowi pracy z ustaloną normą dzienną. Często też władze lokalne nakazywały oznakowanie Niemców zewnętrznymi symbolami (najczęściej opaskami z literą N), jednak negatywne komentarze zagraniczne spowodowały, iż Ministerstwo Administracji Publicznej zakazało znakowania w listopadzie 1945.
           
W stosunku do osób, które mimo posiadania uprzednio obywatelstwa niemieckiego mogły identyfikować się z narodowością polską (autochtoni) przewidziano procedurę weryfikacji i rehabilitacji narodowościowej. W dniu 15 stycznia 1946 (utworzone 13 listopada 1945) Ministerstwo Ziem Odzyskanych (dalej: MZO) wydało instrukcję dotyczącą akcji wysiedleńczej, która przewidywała utworzenie komisji weryfikacyjnych, mających uniemożliwić omyłkowe wysiedlanie autochtonów. Procedury weryfikacyjne w dużym stopniu zależały od władz lokalnych (starostowie powiatowi, zarządy miejskie w miastach wydzielonych, UB). W kwietniu 1946 przedstawiono normy, które porządkowały regionalne zasady weryfikacji. W dniu 6 kwietnia 1946 MZO wydało zarządzenie mówiące, iż jako Polaków należy traktować osoby, które złożą wniosek o weryfikację oraz udowodnią swoje polskie pochodzenie lub łączność z narodem polskim. Musieli oni też składać deklaracje na wierność  państwu i narodowi polskiemu. W dniu 20 kwietnia 1946 uchwalono ustawę o obywatelstwie RP osób narodowości polskiej zamieszkałych przed 1 stycznia 1945 na obszarze przyłączonym do Polski.
       
Rehabilitacja dotyczyła odstępstw od narodowości polskiej, odpowiedzialności za wpisanie się - dobrowolnie lub pod przymusem - na niemiecką listę narodową, a także kolaboracji z wrogiem. Dla przypomnienia, niemiecka lista narodowościowa Deutsche Volksliste składała się z czterech grup – do pierwszej i drugiej przyjmowano obywateli polskich narodowości niemieckiej, natomiast do grupy trzeciej i czwartej wyselekcjonowaną ludność polską, która mogła mieć pochodzenie niemieckie lub była wartościową ze względów rasowych.
      
Prócz motywacji do karania za odstępstwo od narodowości polskiej, dominowało – przynajmniej początkowo – nastawienie na rzecz usunięcia z Polski osób, których wnioski rehabilitacyjne zostały odrzucone przez sądy, lub też ich wnioski nie wpłynęły. Już 28 lutego 1945 wydany został dekret o wyłączeniu ze społeczeństwa polskiego wrogich elementów. Dekret przewidywał rehabilitację dla wpisanych do trzeciej i czwartej grupy narodowościowej, którzy znaleźli się na niej pod przymusem i wbrew własnej woli a zachowali świadomość  narodowości polskiej. Zapisani do drugiej grupy Deutsche Volksliste mieli możliwość rehabilitacji tylko na drodze sądowej. W dniu 6 maja 1945 dekret został zastąpiony ustawą, którą znowelizowano 22 lutego 1946. Ustawa ta w znacznym stopniu uprościła postępowanie rehabilitacyjne i zastosowała bardziej przejrzysty system restrykcji za wpisanie na Volksliste. Mieszkańcy obszarów włączonych do III Rzeszy, których przymusowo wpisano na niemiecką listę narodowościową, zaliczeni do trzeciej i czwartej grupy otrzymywali pełnię praw obywatelskich jedynie po złożeniu deklaracji wierności, która miała następujące brzmienie: Podpisany ...(imię, nazwisko, data urodzenia, miejsce zamieszkania) pomny swej polskiej przynależności narodowej przyrzekam uroczyście dochować wierności Narodowi i Państwu Polskiemu oraz sumiennie wypełnić swoje obowiązki wobec Narodu i Państwa Polskiego.
(Źródło: S. Banasiak, op. cit., s. 203.)

Weryfikacja narodowościowa polegała na indywidualnym sprawdzeniu z urzędu postawy i postępowania w przeszłości osoby badanej, mającej związek z polskością (np. ludność autochtoniczna) i starającą się o nadanie obywatelstwa polskiego. Podstawy prawne stworzyło 20 czerwca 1945 zarządzenie Ministra Administracji Publicznej, na mocy którego wojewoda gdański został upoważniony do wydawania tymczasowych (na okres trzech miesięcy - czas trwania weryfikacji) zaświadczeń o przynależności do narodu polskiego. Do lipca 1946 w województwie gdańskim zweryfikowano pozytywnie 32 tys. osób. W latach 1947-1948 doszło jeszcze kilka tysięcy.


Andrzej Leon Sowa Historia polityczna Polski 1944-1991. Fragmenty:

[...] W polskiej historiografii liczbę Niemców na terenach późniejszego państwa polskiego szacuje się w chwili zakończenia wojny na 10 mln 400 tys., w tym 7200 tys. na ziemiach poniemieckich razem z Gdańskiem i 740 tys. zamieszkałych na obszarze państwa polskiego sprzed 1939 r. Niemieckie szacunki wynoszą 12–12,5 mln, co pozwala podawać także wyższy rachunek strat. Około 4,4 mln Niemców miało opuścić te ziemie w trakcie działań wojennych 1945 r. Podobnie rozbieżne są dane co do strat niemieckich w trakcie ewakuacji i wysiedleń. Mogły one według różnych autorów wynieść nawet ok. 1490 tys. Tylko na Zalewie Wiślanym miało zginąć 600 tys. osób.

Po przejściu frontu nastąpił masowy powrót Niemców do miejsc zamieszkania oraz napływ nowej ludności niemieckiej, m.in. ze zbombardowanych terenów Rzeszy. Według obliczeń niemieckich miało wrócić 1,5 mln osób, w tym milion na Śląsk, natomiast według polskich obliczeń do lipca 1945 r. powróciło 800 tys. Niemców. W samym Wrocławiu w sierpniu 1945 r. miało ich być 200 tys. Wysiedlanie Niemców rozpoczęło się jeszcze przed konferencją poczdamską, w wyniku decyzji plenum KC PPR z 25 maja 1945 r. Wojsku nakazano działać brutalnie i bez litości. W czerwcu i lipcu 1945 r. wysiedliło ono z terenów przygranicznych ok. 400 tys. osób. Wysiedlenia były prowadzone chaotycznie i przy nieszczelności granicy ich skuteczność była znacznie mniejsza od zamierzonej. Przeciwko nieludzkiemu sposobowi przeprowadzania tych wysiedleń oraz licznym rabunkom im towarzyszącym protestował 27 lipca 1945 r. w liście do Ministerstwa Administracji Publicznej bp Stanisław Adamski. Niemcy woleli przebywać w obozach dozorowanych przez Rosjan, gdyż czuli się w nich bezpieczniej niż w polskich i nie byli zdani na samowolę elementów kryminalnych czy nawet lokalnych władz. Wytyczne władz polskich dla organów terenowych nie były konsekwentne. Z jednej strony nakazywano takie traktowanie Niemców, jakie oni praktykowali wobec Polaków w okresie wojny, z drugiej – pełnomocnik generalny dla Ziem Odzyskanych Edward Ochab w piśmie z 25 czerwca 1945 r. groził karami za nadużycia i wyraźnie zabronił stosowania represji analogicznych do hitlerowskich. Szacuje się, że w 1946 r. liczba Niemców w Polsce mogła wynosić 2 mln 900 tys. Władze sowieckie niechętne były przesiedleniom, gdyż zwiększało to liczbę Niemców na zarządzanych przez nich terenach, i na początku października 1945 r. zablokowały nawet granicę ze wschodnią strefą okupacyjną pozostającą pod ich zarządem. Społeczności niemieckie często znajdowały wspólny język z komendanturami sowieckimi, przejmowały z ich pomocą władzę lokalną i czekały na korzystną dla siebie zmianę sytuacji. W latach 1945–1947 Śląsk opuściło ponad 2170 tys. Niemców. Według szacunków niemieckich z terenów zajętych przez Polskę w latach 1945–1949 miało zostać wysiedlonych 3,5 mln Niemców. Z ziem Polski przedwojennej wysiedlono ich 250 tys. W wyniku represji powojennych miało zginąć ok. 400–450 tys. Niemców.
(A.L. Sowa, op. cit.,s.45-46.)

Wysiedlanie Niemców z Elbląga i powiatu

(W niniejszym artykule wykorzystano fragmenty publikacji: A. Wełniak, Problematyka wysiedleń...,s.381-391.; J.J. Kolendo, Transfer ludności niemieckiej z miasta Elbląga ..., s.169-203.)
      
pierwszych miesiącach po zdobyciu Elbinga przez Armię Czerwoną, w mieście przebywało (poza Rosjanami i nieliczną grupą Polaków) około 25 tys. Niemców - w 1939 roku miasto liczyło 83 tys. mieszkańców. Ludność niemiecka, która wówczas i przez kilka kolejnych lat (lecz już w niewielkich grupach) napływała do Elbląga w czasie działań wojennych przebywała głównie na północno-wschodnich peryferiach miasta lub we wsiach Wysoczyzny Elbląskiej.
   
W czerwcu i lipcu 1945 odbywało się tzw. dzikie wysiedlanie Niemców pod przymusem, dokonywane przez radzieckie władze wojskowe. Do przymusowych wyjazdów zmuszano m.in. członków partii nazistowskiej (NSDAP), ale tylko tych, których nie obejmował dekret z 31 sierpnia 1944 roku dotyczący kar dla zbrodniarzy hitlerowskich. Sierpień i grudzień zdominowany był  przez wyjazdy dobrowolne na podstawie indywidualnych przepustek wydawanych przez administrację polską. Według danych archiwalnych z października 1945, dziennie zgłaszało się na wyjazd ok.20-30 osób, a do końca listopada wydano oficjalnie 2 016 przepustek. W styczniu 1946 wyjazdy dobrowolne (pod naciskiem Sowietów) zostały zakończone. Do tego czasu z terenu miasta Elbląga i powiatu elbląskiego wyjechało dobrowolnie 5 286 osób narodowości niemieckiej.


Z dniem 20 lutego 1946 rozpoczęto planowane i systematyczne wysiedlenia Niemców. Wówczas wyznaczono też dwie pierwsze trasy za Odrę: kolejową Szczecin-Bad Seeberg oraz morską Szczecin-Lubeka. Wysiedleńcy byli kierowani do brytyjskiej i radzieckiej strefy okupacyjnej. Nadzór nad wysiedlaniem podlegał Delegatowi Ministerstwa Ziem Odzyskanych. Realizacją wysiedleń zajmował się Państwowy Urząd Repatriacyjny (dalej: PUR), który był odpowiedzialny za organizację punktów zbiorczych, prowiant i środki transportu. Z ramienia władz Elbląga działania te koordynował Antoni Działowski - przewodniczący 11-osobowej komisji przesiedleńczej. W celu usprawnienia wysiedlania podjęto decyzję o koncentracji ludności niemieckiej i wydzielono dla nich pięć stref tymczasowego zamieszkania w obrębie kilku dzielnic Elbląga, które zostały czasowo wyłączone z zasiedlania przez Polaków.

Zarządzenia Prezydenta Skarżyńskiego o rejestracji Niemców z 4 grudnia 1946 r.
Źródło: APE, www.elblag.ap.gov.pl     



Poniżej lokalizacja rejonów według A. Wełniaka:


  • Rejon I (komendant Ernst Schreiber), który obejmował lewobrzeżną część miasta za rzeką Elbląg oraz obręb Wyspy Spichrzów z zamykającą ją od południa obecną ul. Warszawską. Według stanu z kwietnia 1946 roku zamieszkiwało w nim 1170 Niemców, głównie kobiet i dzieci;

  • Rejon II (komendant Richard Ebert), gdzie Niemcy zostali zgrupowani w okolicach dworca kolejowego, w pobliżu lotniska oraz na terenie pomiędzy ul. Grunwaldzką a Łęczycką. Najwięcej, bo aż 277 osób przebywało w byłych mieszkaniach pracowniczych zakładów Schichau`a przy ul. Narciarskiej;

  • Rejon III (komendant Albert Schidlowski), to obszar między ul. Browarną a Królewiecką i kilka ulic ciągnących się w kierunku Sadyby. Największe skupisko wysiedleńców stanowiły baraki przy ul. Topolowej. Około stetki Niemców ulokowano w budynkach przy cmentarzu Agrykoli;

  • Rejon IV i V (komendant połączonych rejonów Ernst Lemke), który zajmował obszar w obrębie ulic Robotniczej, Pionierskiej i Wysokiej. Niemcy zajmowali także lokale przy ul. Żyrardowskiej i Pawiej. W skład rejonu V wchodziły ulice przylegające do Browarnej na odcinku od Dolnej do Lubranieckiej. W rejonach IV i V zamieszkiwało przed wysiedleniem ponad 1900 osób narodowości niemieckiej.   


Luty 1945. Mieszkańcy Elbląga powracają do miasta po zdobyciu go przez Armię Czerwoną. Autor nieznany.
Reprodukcja cyfrowa grafiki będącej w domenie publicznej.


Według J.J. Kolendo stan organizacyjny poszczególnych rejonów przedstawiał się następująco:

Rejon I ul. Hetmańska - odpowiedzialni: Klemens Kaczmarski i Władysław Baron;
Rejon II - ul. Grunwaldzka 15 - odpowiedzialni: Marian Zieliński, Czesław Mączewski i Stefan Klimkiewicz;
Rejon III - ul. Traugutta 18 - odpowiedzialni: Henryk Przybyłowicz i Władysław Godziszewski;
Rejon IV - ul. Brzozowa 1 - odpowiedzialni: Władysław Sobkiewicz, Henryk Chłystek i Mieczysław Kronsilber;
Rejon V - ul. Szopena 43 - odpowiedzialni: Kazimierz Mackiewicz i Jan Knedler.
(J.J. Kolendo, op. cit., s.174.)

Niemcom zakładano kartoteki rejestracyjne, sporządzono listy osób zakwalifikowanych do wyjazdu w pierwszej kolejności, wykazy reklamowanych fachowców i osób chorych oraz ewidencję pozostawionego przez wysiedleńców mienia, które podlegało zabezpieczeniu. Ewidencję wykonywali niemieccy komendanci rejonów, za co byli oni opłacani przez Zarząd Miejski oraz dostawali zwiększone przydziały żywnościowe. Komendanci rejonów posiadali pewne uprawnienia porządkowe. Byli oni również zobowiązani do nadzoru ewidencyjnego osób przydzielonych do prac publicznych oraz udzielania wszelkich informacji o mieszkańcach podległych im rejonów.
       
W powiecie elbląskim zarządzeniem (nr 1) starosty powiatowego otwarto sześć gminnych rejonów spisowych i jeden rejon miejski w Tolkmicku. Według tego zarządzenia wójtowie mieli zorganizować w podległych im gminach i gromadach rejony spisowe i dokonać w nich ewidencji ludności niemieckiej na takich samych zasadach jak w mieście Elblągu. Według archiwalnych danych z 15 maja 1946 w powiecie elbląskim przebywało 3 947 osób narodowości niemieckiej. W Elblągu przebywało wówczas 12 398 Niemców.
  
Według danych Zarządu Miejskiego w Tolkmicku z dnia 27 września 1946 r. w mieście Tolkmicko zamieszkiwały 124 osoby narodowości niemieckiej, w tym 17 mężczyzn, 42 kobiety, 48 chłopców i 17 dziewcząt do lat 14.

Pod koniec 1946 w grupie ludności niemieckiej nastąpiły zasadnicze zmiany pod względem jej liczebności i rozsiedlenia. Ludność ta była skoncentrowana głównie we wsiach, gdzie były już zorganizowane Państwowe Gospodarstwa Rolne. Rejestracja ludności niemieckiej w powiecie elbląskim wykazała 1 750 osób (1 129 kobiet i 621 mężczyzn). Prawdopodobnie rejestracja nie objęła pełnego stanu tej ludności, zwłaszcza osób zatrudnionych w rolnictwie. Tak więc na koniec 1946 roku w powiecie elbląskim przebywało jeszcze około 3 000 osób narodowości niemieckiej, w tym ponad 300 osób z sąsiednich powiatów oraz trudna do ustalenia liczba ludności autochtonicznej, głównie pochodzenia mazurskiego. W Elblągu działała Komisja Weryfikacyjna przy Wydziale Społeczno-Politycznym Prezydium Miejskiej Rady Narodowej łącznie dla miasta i powiatu. Pod koniec 1946 roku w aktach tej komisji znajdowało się około 450 wniosków o udzielenie polskiego obywatelstwa. Do połowy 1947 roku weryfikację w Elblągu przeszło łącznie 1 768 osób, w tym 742 osoby z powiatu elbląskiego. Od początku 1947 odbywały się dalsze wysiedlenia ludności niemieckiej z powiatu elbląskiego. W ciągu stycznia tego roku we wsiach gminy Jegłownik (Jodłowo) wysiedlono łącznie 289 osób. W ciągu stycznia i lutego 1947 w gminie Łęcze wysiedlono 285 osób, a w gminie Nowakowo 272 osoby - była to większość ludności niemieckiej przebywającej w tych gminach.  

(R. Kukier, op. cit., s.210-216.)
      


Fragment "Sprawozdania Sytuacyjnego" Starostwa Powiatowego w Elblągu za listopad 1946 r., dot. mniejszości narodowych.
Źródło skan: APE z/s w Malborku, SPE w Elblągu, Nr 25, poz.109.      

W dniu 18 czerwca 1946 w siedzibie władz miasta odbyła się narada w sprawie wysiedleń zainicjowana przez wiceprezydenta Adama Bartoszewskiego oraz Inspektora PUR w Elblągu Ignacego Widotę. Prócz wyżej wymienionych w naradzie udzaiał wzieli: przewodniczący MRN Antoni Duda-Dziewierz, naczelnik stacji kolejowej Kowalewski, naczelnik TZP Mieczysław Kronsilber, kierownik żeglugi Macioch, kierownik UC Makała, naczelnik Wydziału Ogólnego Czesław Gruszczyński, dyrektor NBP Janusz Hoszowski, naczelnik WKM Henryk Działowski, naczelnik WKiN Janina Rokicka, komendant MO Grzegorz Pyżuk, kierownik PUBP Bolesław Raksa oraz lekarze Tadeusz Żak i Marian Wiśniewski.

     
Na naradzie ustalono, że punkt zbiorczy dla wysiedleńców będzie zlokalizowany w pobliżu dawnego elewatora zbożowego przy ul. Portowej. Miała tam działać komisja lekarska i weryfikacyjna. Terminy wysiedleń były utajnione i mogły być podawane do wiadomości (w formie wywieszanych w mieście specjalnych ogłoszeń w języku polskim i niemieckim) dopiero na 24 godziny przed rozpoczęciem akcji wysiedlania - mało czasu miało zapobiec niszczeniu przez Niemców pozostawionego mienia. Ponieważ przewóz wysiedleńców do punktu etapowego w Gdańsku miał się odbywać drogą wodną, ustalono, że żegluga dostarczy 2 barki i holownik.   


Fragment "Sprawozdania Sytuacyjnego" Starostwa Powiatowego w Elblągu za grudzień 1946 r., dot.mniejszości narodowych.
Źródło skan: APE z/s w Malborku, SPE w Elblągu, Nr 25, poz.109.

Pierwszy transport wysiedleńców planowany na 27 czerwca 1946 został odwołany 21 czerwca przez PUR w Gdańsku. Dopiero 2 lipca 1946 - w godzinach porannych - rozpoczęto odprawę wysiedleńców w punkcie zbiorczym. Z portu elbląskiego wyruszył pierwszy transport liczący 2 206 Niemców. Drugi transport, który wyruszył 11 lipca liczył 1 801 osób. W trzecim transporcie 14 lipca odesłano kolejne 2 021 niemieckich mieszkańców Elbląga. Natomiast w transporcie (czwartym) w dniu 18 lipca z Elbląga i trzech gmin powiatu elbląskiego - Tolkmicka, Łęcza i Jegłownika - wyjechało kolejne 2 075 osób - w tym z powiatu 1 086 osób. W grupie elblążan znalazło się m.in. 42 osoby ze zlikwidowanego Domu Starców św. Wojciecha przy ul. Podgórnej. Organizację wysiedlenia nadzorował Janusz Zatorski przedstawiciel Pełnomocnika Rządu RP.         

     
Wysiedleńcy otrzymywali suchy prowiant na dwa dni. W dniu 25 lipca 1946 z portu elbląskiego odpłynął kolejny (piąty) transport wysiedleńców w liczbie 2 016 osób.     
     
Transporty z wysiedleńcami  płynęły do punktu etapowego, który znajdował się na gdańskim osiedlu Narwik (obecnie Gdańsk-Kolonia). Oczekiwali oni na pociąg do Szczecina na terenie byłego niemieckiego obozu pracy Arbeitslager Narvik I – Schellmühl, który został przekształcony na obóz przejściowy dla ludności niemieckiej, a także punkt etapowy PUR dla repatriantów z Kresów Wschodnich,  oraz obóz przejściowy dla powracających drogą morską polskich żołnierzy z Zachodu.

     
Według danych z Urzedu Wojewódzkiego w Gdańsku do sierpnia 1946 roku liczba Niemców w Elblągu spadła do 3 600 osób.


Fragment "Sprawozdania Sytuacyjnego" Starostwa Powiatowego w Elblągu za luty 1947 r., dot.mniejszości narodowych.
Źródło skan: APE z/s w Malborku, SPE w Elblągu, Nr 25, poz.111.

Brak odpowiednich kadr wśród Polaków był powodem wykluczenia z pierwszych zorganizowanych wysiedleń fachowców i wykwalifikowanych robotników. W maju 1946 r. było ich 396 osób *[6]. Od stycznia 1946 obowiązywały dla nich trójkolorowe karty reklamacyjne od wyjazdu z Elbląga. Specjaliści otrzymali zaświadczenia koloru czerwonego, białe - Niemcy odpowiedzialni za ciągłość produkcji lub funkcjonowanie instytucji państwowych *[7], zaś niebieskie wykwalifikowani robotnicy. Jednak zastrzeżono, że Niemieccy specjaliści nie mogą być zwierzchnikami Polaków. W maju 1947 roku 26 Niemców otrzymało ujednolicone zielone karty. Jak ważnymi dla odbudowującego się Elbląga byli ci niemieccy pracownicy świadczą zalecenia prezydenta Skarżyńskiego z 13 lipca 1946:

[...], być może Niemcy ci będą chcieli uciec w jutrzejszym transporcie statkiem, nie mogą być wysiedleni, należy ich pod eskortą zatrzymać.

W piśmie Starostwa Powiatowego w Elblągu z 12 maja 1947 czytamy:
[...], w pierwszym rzędzie należy wysiedlać Niemców będących ciężarem dla miasta i całą służbę domową. Bezwzględnie należy zostawić majstrów i fachowców.
(A. Wełniak, Problematyka wysiedleń..., s.386.)

Zakaz wyjazdów z Elbląga Niemców "fachowców" funkcjonował aż do 1948 roku.

Od lipca 1946, za zgodą Ministerstwa Administracji Publicznej, zaczęto wydawać indywidualne przepustki na wyjazd. Znaczny procent korzystających z tych przepustek stanowili tzw. autochtoni.

    
W dniu 30 listopada 1946 roku rozpoczęła się druga faza wysiedleń z Elbląga, która objęła 1 756 osób. Sporządzono wykazy wysiedlanych wydzielając z nich osoby chore i inwalidów. Na terenie byłej Rzeźni Miejskiej dokonano odprawy osób i bagażu, dezynfekcji i odwszawiania oraz kontroli sanitarnej. W związku z przypadkami tyfusu i gruźlicy, które często prowadziły do zgonów podczas jazdy MZO nakazało zaostrzenie kontroli sanitarnej. Wysiedlanym wydano prowiant. Dzienna racja żywnościowa składała się z 250 g chleba, 50 g kaszy, pół kilograma kartofli, 25 g mięsa konserwowego, kilka kostek cukru, 25  g tłuszczu, 10 g kawy zbożowej i w przypadku dzieci 25 g mleka w proszku. Wysiedlani udali się na pobliski dworzec kolejowy, gdzie został podstawiony pociąg z 55 wagonami, z których dwa przeznaczono na wagony sanitarne i jeden na skład żywności. Późnym wieczorem 1 grudnia 1946 roku o godzinie 21.35 pociąg opuścił Elbląg.


      Tablica 6. J.J. Kolendo, op. cit., s.196.

W 1946 roku z Elbląga wyjechało łącznie 10 779 Niemców. Przemieszczanie się  Niemców w mieście - mimo zakazu - utrudniało władzom obliczenie ich faktycznej liczby. Sprawozdania statystyczne z lutego (1 194) i  kwietnia (1 325) 1947 r. wykazują wzrost pozostającej w Elblągu liczby Niemców. Władzom zależało na pozyskaniu tej części ludności miasta, która przyznawała się do jakiegokolwiek związku z polskością. Osoby, które złożyły wniosek o polskie obywatelstwo otrzymywały trzymiesięczne zaświadczenia z przeznaczeniem do weryfikacji lub tzw. rehabilitacji. Były przypadki osób, które początkowo deklarowały się jako Polacy po czym zwracały deklaracje wierności chcąc wyjechać do Niemiec. W wielu przypadkach decyzje o wyjeździe uzasadniano złymi warunkami materialnymi lub chęcią odnalezienia rodziny, czasem przyczyną była wrogość ze strony repatriantów polskich.



      Wysiedlanie Niemców. Reprodukcja cyfrowa grafiki będącej w domenie publicznej.

Z dniem 17 maja 1947 przeprowadzono kolejną akcję wysiedleniową, która objęła 1 517 osób, z czego 370 z miasta Elbląga. Był to ostatni transport wychodzący bezpośrednio z Elbląga. Kolejna rejestracja wykazała, że w mieście przebywa jeszcze 687 Niemców, którzy opuściłi Polskę (w kilku transportach) do sierpnia 1947 roku z punktów w Gdańsku i Malborku. Z Elbląga wysiedlono niemal wszystkich zarejestrowanych tutaj Niemców, z wyłączeniem chorych, grupki sierot oraz kilkunastu wyreklamowanych pracowników.

     
W okresie od lipca 1946 do sierpnia 1947 opuściło Elbląg około 12 900 mieszkańców. Raport statystyczny Zarządu Miejskiego z 31 października 1947 zawiera zapis: ... w Elblągu-mieście Niemców już nie ma.

Tablica 3. J.J. Kolendo, op. cit., s.183.

      Tablica 4. J.J. Kolendo, op. cit., s.183.

Zachowane archiwalia z okresu wysiedleń ludności niemieckiej są świadectwem często popełnianych przez polską administrację błędów organizacyjnych a nawet nadużyć. Trzeba jednak mieć na uwadze, że był to trudny okres dla odradzającej się Polski.



*[6]Z akcji wysiedleńczej prowadzonej przez Niemców w Gdyni w 1939 roku z powodu braku wykwalifikowanych sił niemieckich wyłączono około 5 tys. polskich specjalistów z różnych dziedzin gospodarki, lekarzy i personel farmaceutyczny. Wraz z rodzinami uzyskiwali oni specjalne przepustki zezwalające na pozostanie w mieście.

*[7]Wojewoda gdański wydał 1 lipca 1946 zarządzenie o natychmiastowej wymianie pracowników niemieckich na Polaków.


Polecam filmy autorstwa Michaela Majerskiego:



"Drugie narodziny Elbląga w oczach lekarza"- fragment wspomnień Tadeusza Żaka


[...] W tym czasie moja działalność w PUR stała się coraz trudniejsza. Elbląg wskutek zniesienia statusu miasta wydzielonego, przeszedł w całości pod zarząd starostwa, powiększając zakres mojej działalności w mieście. Złożyłem więc w czerwcu 1946 r. rezygnację ze stanowiska lekarza punktu etapowego, a obowiązki przejął lek. med. Stanisław Łukaszewski.

Wkrótce potem otrzymałem zawiadomienie, że rozpocznie się ewakuacja zamieszkałych jeszcze w mieście i powiecie Niemców. Z urzędu [lekarz powiatowy] przypadł mi nadzór sanitarny nad całą akcją. Wspomniałem już uprzednio o składzie ludności powojennego Elbląga, gdzie obok Niemców, którzy jawnie przyznawali się do niemieckiego pochodzenia, była też grupa zniemczałych mieszkańców polskiego pochodzenia, nazywających się Mazurami.

W chwili ogłoszenia ewakuacji znaczna część tych Mazurów wyraziła gotowość wyjazdu, dając do zrozumienia, że przyznanie się poprzednie do polskiego pochodzenia było nieszczere, bo w duszy czuli się Niemcami, ale też i nikt ich do pozostania nie przymuszał. Przygotowanie list ewakuacyjnych należało do terenowych władz, zaś odprawa sanitarna do PUR. Ewakuowany musiał być zdrowy, posiadać zaświadczenia odpowiednich szczepień i przeglądu sanitarnego. Chorzy repatrianci podlegali innym kryteriom ewakuacyjnym. Ilość ewakuowanych wynosiła kilkanaście tysięcy, którzy w przeddzień wyjazdu zaczęli ściągać do Elbląga. Lokowano ich w PUR i w obszernych halach Rzeźni Miejskiej jeszcze w owym czasie nieczynnej.

Podczas sprawdzania list i kart ewakuacyjnych okazało się, że przez niedopatrzenie PUR-u około 4 tys. osób nie miało zaświadczeń odbytych szczepień i przeglądu sanitarnego. Co robić? Zawisła groźba częściowego odwołania transportu, połączonego z ogromnymi stratami materialnymi, bo te parę tysięcy osób należało później gdzieś ulokować i żywić do czasu następnego transportu. W tym czasie określało się takie wydarzenia krótko: sabotaż, winni przecież byli. Jako nadzorujący kontrolę sanitarną, podejmuję dramatyczną decyzję: przeszczepić wszystkich natychmiast i dokonać przeglądu sanitarnego.
Była niedziela, a więc jeszcze dodatkowa przeszkoda w odszukaniu i ściągnięciu pracowników. Jednak udaje sie zorganizować kilka zespołów do szczepień. Posiadałem na szczęście sprzęt i szczepionki w dostatecznej ilości, Kolumna Sanitarna rozpoczęła przegląd, stosując proszek DDT i wydając indywidualne zaświadczenia. Nikt nie zdawał sobie sprawy, jak rozpaczliwie walczyliśmy z czasem i wydawało się niemożliwe, by w ciągu dnia odprawić i przeszczepić parę tysięcy osób, a przecież pod wieczór zakończyliśmy akcję.

Nie spałem tej nocy, przerażony byłem, co zrobiłem. Jutro jest dzień wyjazdu, widzę dziesiątki gorączkujących Niemców i wyobrażam sobie różne powikłania poszczepienne. Gdy nazajutrz odwiedziłem hale, ze zdumieniem stwierdziłem, że nie było zgłoszeń do lekarza. Wola wyjazdu była silniejsza od niewątpliwych dolegliwości po szczepieniu, jakie musiały wystąpić u niektórych osób i ta zmowa milczenia była mi bardzo na rękę. Odetchnąłem z ulgą, najgorsze miałem za sobą. Na miejscu załadowania i ostatniej kontroli w Elewatorach Zbożowych nad rzeką Elbląg zbiera się komisja z przedstawicieli władz miejskich i powiatowych, Milicja Obywatelska, Urząd Bezpieczeństwa, Partii i Państwowego Urzędu Repatriacyjnego. Ogromne barki transportowe stały już przy nabrzeżu z otwartymi lukami, opieka sanitarna pod kierownictwem st. felczera Kowalskiego i członkowie Kolumny Sanitarnej wyposażeni w apteczki podręczne byli rozdzieleni na poszczególne barki. Przed Elewatorami zbiera się i formuje w długą kolejkę, gubiącą się daleko za Browarem, niemiecka ludność Elbląga, opuszczająca na zawsze nasze miasto. Każdy z osobistym bagażem do 25 kg. Nawet małe dzieci uginające się pod ciężarami przerastającymi ich siły.

Chwila wielkiej wagi i historycznego znaczenia. Zostajemy sami, nie będzie już więcej mniejszości narodowych. Utrwaliłem te chwile kilkoma zdjęciami. Ewakuacja barkami była najprostszą drogą do Gdańska i innych miast portowych. Nie było jeszcze bezpośredniego połączenia kolejowego z Gdańskiem i przez pierwsze lata jeździliśmy do Gdańska tą drogą, pasażerskimi statkami. Po powrocie dowiedziałem się od Kowalskiego, że interweniował on kilkakrotnie na różnych barkach z powodu zasłabnięć i stanów gorączkowych, ale w takiej masie ludzkiej i wśród przeważnie starszych osób, mogło to się zdarzyć niezależnie od szczepień.

Jakże inaczej wyglądały takie ewakuacje jeszcze 2-3 lata temu, których byłem również świadkiem i gdzie miejscem przeznaczenia była nie ojczyzna, ale komory gazowe.


Źródło:
A. Wełniak, Problematyka wysiedleń ludności niemieckiej z Elbląga w latach 1945-1947 w świetle materiałów archiwalnych administracji polskiej, [w:] Rocznik Elbląski, Tom 20, red. W.
Długokęcki, Elbląg 2006, s.381-391.
A. Wełniak, Losy ludności niemieckiej powiatu elbląskiego w latach 1945-1947 (na podstawie dokumentacji Archiwum Federalnego w Bayreuth), [w:]Przegląd Zachodni - 2011, nr 2, s.275-278.
P. Kacprzak, Działania organów administracji państwowej w akcji wysiedlania i wyjazdach ludności niemieckiej z Polski w 1945 roku, PWSZ IPiA Studia Lubelskie, Tom VI, Sulechów 2010, s.87-107.
J.J. Kolendo,
Transfer ludności niemieckiej z miasta. Elbląga i powiatu w latach 1945-1947, [w:] Rocznik Elbląski, T.4, Elbląg 1969, s. 169-203.
I. Heinemann, W. Oberkrome, S. Schleiermacher, P. Wagner, Nauka, planowanie, wypędzenia. Generalny Plan Wschodni narodowych socjalistów, Katalog wystawy Niemieckiej Wspólnoty Badawczej, Bonn+Berlin 2006, s.4,28-29.
S. Banasiak, Działalność osadnicza Państwowego Urzędu Repatriacyjnego na ziemiach odzyskanych w latach 1945-1947, Poznań 1963, s. 203.
B. Garlacz, Wypędzenia, cz. I – jak wysiedlano Niemców po II wojnie światowej, Nieruchomości C.H. BECK, nr: 5 [105] maj 2007,  www.nieruchomosci.beck.pl
B. Garlacz, Wypędzenia, cz. II – konfiskata majątków niemieckich po II wojnie światowej - przegląd ustawodawstwa, Nieruchomości C.H. BECK, nr: 6 [106] czerwiec 2007,  www.nieruchomosci.beck.pl
L. Adamczewski, Zaginiona komnata. Na pastwie losu,
Dziennikarska Spółdzielnia Pracy "Głos", Poznań 1993, s.66.
S. Achremczyk, Iława. Dzieje miasta, Olsztyn 2005, s. 146.
R. Kukier, Z zagadnień demograficznych powiatu elbląskiego w latach 1945-1950, [w:] Rocznik Elbląski T.3, Gdańsk 1966, s.197-235.

A.L. Sowa, Historia polityczna Polski 1944-1991, Wydawnictwo Literackie 2011, s.35-36, 45-46. ISBN: 978-83-08-04769-9
M. Golon, Historia polityczna i gospodarka Elbląga, [w:] Historia Elbląga. Tom V (1945-1975), część 1, praca zbiorowa pod red. Andrzeja Grotha, Gdańsk 2006, s.7.

APE z/s w Malborku, SPE w Elblągu, Nr 25, poz.109, poz.111.
APE z/s w Malborku, sygn.25/1, s.7.

www.gotenhafen.pl "Wysiedlenia z Gdyni w 1939 roku" [dostęp:11.06.2013]
www.kaszubi.pl "Ciągle żywe rany" [dostęp:31.07.2013]
www.tvn24.pl [dostęp:31.07.2013]
www.verwaltungsgeschichte.de [dostęp:03.10.2013]

www.elblag.ap.gov.pl Początki. Elbląg 1945-1947 w świetle dokumentacji Archiwum Państwowego w Elblągu z siedzibą w Malborku. [dostęp:21.10.2013]
pl.wikipedia.org [dostęp:03.11.2013]
www.tygiel.eu [dostęp:13.12.2014]

Wróć do spisu treści