Zawsze pod wiatr - Historia Wysoczyzny Elbląskiej

Przejdź do treści





Edward Suski - fragmenty wspomnień pt. "Zawsze pod wiatr"


[...] Przyjechałem do miejscowości Łęcze w lutym, kiedy nie można było jeszcze podziwiać tutejszego krajobrazu, ale gdy nadeszła wiosna i wszystko wokół zaczęło rozkwitać, piękna panorama tych okolic ukazała się w całej pełni. Z mojego pola, które jest położone na wzgórzu, widać w pogodne dni Zalew Wiślany, Mierzeję, fragment Żuław, podmiejskie tereny Elbląga, a nawet okręty, zmierzające do gdańskiego portu. Widoki są tu cudowne, pokochałem ten krajobraz i tę okolicę [Łęcze].


[...] Praca w moim gospodarstwie rolnym dawała mi odprężenie i wpływała leczniczo na moją psychikę, która przeszła tyle ciężkich prób, zwłaszcza w czasach stalinizmu. Tym właśnie tragicznym czasom i moim ówczesnym przeżyciom poświęcone są niniejsze wspomnienia.

[...] Urodziłem się 22 czerwca 1923 r. we wsi Chruślanki. Rodzice mieli średniej wielkości gospodarstwo. [...] Wioska liczyła sobie około 40-tu numerów. [...] Najbliższym miastem był Józefów nad Wisłą, leżący 7 km od naszej wioski. Do większego miasta, jak Opole Lubelskie, było 20 km, ale brakowało jakiejkolwiek komunikacji.


[...] Do szkoły w sąsiedniej wiosce miałem trzy kilometry. Chodziłem tam pieszo: w słoty, mrozy czy zawieje. Drewniana "kalita" przewieszona przez ramię, w niej książki, zeszyty no i pajda chleba, najczęściej z masłem lub z serem domowej roboty. A było to masło inne niż dzisiejsze, bo pachniało masłem, a nie jakąś tam okręgową spółdzielnią mleczarską.
      
W 1937 r. ukończyłem sześć klas w naszej szkole. Ponieważ w tej szkole nie było siódmej klasy, ojciec wysłał mnie do Urzędowa, żebym tam ukończył szkołę. [...] Po ukończeniu siódmej klasy, w 1938 r. zdawałem egzamin do gimnazjum w Kraśniku. Mimo że byłem dobrym uczniem, świadectwo miałem z dobrymi stopniami, oblałem egzamin i na tym się skńczyła moja edukacja.


[...] Ponieważ byłem jedynym synem (miałem dwie młodsze siostry) ojciec sposobił mnie na gospodarza, z czym się zgadzałem, ponieważ lubiłem pracę na roli.


[...] Nie było wtedy u nas żadnych partii czy ugrupowań - ani PPR, ani BCh, ani AK, nie było różnic klasowych ani politycznych, nie było zawiści między ludźmi. Jedynie "kawalerka" dzieliła się na starszych i młodszych.


[...] Najpierw on [ojciec] namawiał mnie do czytania książek, a z czasem ja sam złapałem "bakcyla" i wszystkie wieczory spędzałem nad książką. Przeczytałem mnóstwo książek. Począwszy od trylogii Sienkiewicza, po Żeromskiego, Mickiewicza i in. [...] Stałem się chłopakiem oczytanym. Umiałem prowadzić rozmowę na różne tematy, umiałem opowiadać, dając przykłady z książek.


[...] Był [ojciec] podoficerem kawalerii. W 1920 r. pędził bolszewików, [...], spod Warszawy aż do Pińska na Polesiu. [...] Ojciec często opowiadał mi o tym, co miało wielki wpływ na moją osobowość i wychowanie.


[...] Matka też miała okropne przeżycia w czasie I Wojny Światowej, a później w okresie rewolucji bolszewickiej. Często opowiadała mi o tym, co wtedy przeżyła i co widziała na własne oczy. [...], została zatrudniona jako sanitariuszka i tak w końcu znalazła się w Moskwie, w szpitalu, położonym niedaleko Kremla [...] Nastała nędza, zapanował głód i niepewność jutra, bo nigdy nie było wiadomo, kiedy GPU wtargnie do mieszkania, wyciągnie człowieka z domu i zastrzeli bez powodu. Jeżeli do GPU wpłynął fałszywy donos na kogoś, to ten człowiek musiał żegnać się z życiem.


[...] Nadszedł rok 1939. Mając wtedy 17-ty rok życia zdawałem już sobie sprawę z sytuacji, jaka panowała w kraju i na świecie. Pachniało wojną, odbywały się rozmaite szkolenia przeciwgazowe i  przeciwlotnicze, ćwiczono zaćmienia okien, rozpoznawanie i chwytanie szpiegów itd. [...] W końcu sierpnia [1939] przyszły pierwsze karty mobilizacyjne. To był sygnał, że wojna jest nieunikniona, [...], przyszedł do nas sąsiad Jaroszyński, który miał głośnikowe radio. Już w progu domu krzyczał do ojca:

      - Roman! Hitler wypowiedział wojnę, Niemcy zbombardowali dziś kilka miast, jest wojna!

[...] Polskie władze wydawały nowe komunikaty i ostrzeżenia: w okolicach wielu wiosek Niemcy rzucają wieczne pióra, papierośnice itp. które przy użyciu wybuchają, raniąc człowieka. [...] Hitlerowcy zajęli już połowę Polski, kierując się na Warszawę. W końcu radio ucichło, [...] Przez wioskę przechodziły grupy rozbitków, już w cywilnych ubraniach, [...] Z niektórymi ciężko się było dogadać, bo źle mówili po polsku. Byli to Ukraińcy - niektórym źle patrzyło z oczu, byli agresywni...


[...] Koniec września, koniec wojny: Niemcy zajęli cały kraj. Polski już nie było, nastała okupacja. [...] Przyjechali do ojca Niemcy, pierwszy raz widzieliśmy wtedy Szkopów. [...], byli wścibscy, zaglądali do obór, do stodoły, fotografowali nas. Byli weseli, częstowali ojca papierosami, siostry dostały czekoladę. jeden z nich mówił słabo po polsku. Sami wprosili się do domu. Oficer powiedział ojcu:

      - Byłeś sołtysem za Polski. Polski już nie ma, ale ty jesteś nadal sołtysem. Będziesz służył nam i Fuehrerowi, to będzie ci dobrze. Masz ładne krowy, ładne świnie, jesteś dobrym gospodarzem, a nam takich potrzeba. Dał ojcu plik ogłoszeń i zarządzeń, żeby je roznieść po wiosce. [...] Oficer powiedział, że trzeba zebrać białą i palną broń pozostałą po polskim wojsku, [...] Kazał też podać ilość Żydów, mieszkających we wsi i ich nazwiska, a także nazwiska złodziei oraz komunistów, [...] Za nie wykonanie tych poleceń - kara śmierci.


[...] Przy końcu stycznia 1940 r., około godziny dziewiątej wieczór, usłyszeliśmy zajadłe szczekanie psa i jakiś tupot, jakieś głosy. [...] Pierwsza myśl była, że to Niemcy. [...] W kłębach mrozu i pary weszło do mieszkania pięciu polskich żołnierzy. [...] Okazało się, że przy koniach było jeszcze dwóch żołnierzy. Weszli do domu, stodołę zamknęliśmy, a psa wyprowadziłem do obory, żeby nie hałasował. [...] Żołnierzy było siedmiu, trochę się już rozgrzali, niektórzy zasypiali nad miską, z łyżką w dłoni. Ojciec doglądał koni, [...], ja gapiłem się na żołnierzy jak zaczarowany. [...] Wyszedłem na drogę i zauważyłem, że nie tylko u nas było wojsko polskie. [...] Później powiedziano mi, że w naszej wiosce było 30 żołnierzy, a w majątkach Jabłońskiego i Świerczewskiego było ich dużo więcej, w sumie około trzystu. [...] Ale dopiero po wyzwoleniu dowiedziałem się, że był to oddział wojska polskiego pod dowództwem majora "Hubala"...

       

[...] Zaczęła się tragedia Żydów. Przy sypaniu wału ochronnego [nad Wisłą] pracowali oni wszyscy, bez względu na wiek. Za najmniejsze błędy Niemcy strzelali; zwłoki zabitych Żydów były kładzione na wale i potem przysypywane ziemią, [...] Jesienią odwoziłem kontyngent kartofli do Józefowa, tam ładowano ziemniaki na barki. [...], z lądu na barkę położony był niezbyt stabilny pomost, złożony z dwóch desek. [...] Niemiec liczył worki, wypisywał kwit, a potem grupa Żydów nosiła te worki z kartoflami na barkę. [...] Na środku kładki stał Niemiec i bujał nią. Żydzi przechodzili obok niego z workami: jeden z nich spadł razem z workiem do wody, za nim drugi, a potem trzeci. Niemiec śmiał się do rozpuku. [...] W końcu Żydzi wyszli z wody bez worków. Niemiec wrzeszczał, kazał im wyciągać worki z kartoflami z wody. Worki osiadały na dnie, [...] Niemiec wziął wiosło, a potem nacisnął tym wiosłem kark nachylonemu nad wodą Żydowi. Dosłownie wgniótł go pod wodę i tak trzymał. Żyd przez chwilę machał rękami, a potem ucichł i poszedł na dno.


[...] W 1943 r. już słychać było głośniej o ZWZ, PPR, AK, WSZ i BCha, NSZ-etu u nas nie było. Później wszystko zaczęło się klarować, było wyraźnie widać trzy ugrupowania, a więc AK, PPR i BCh. [...] W mojej wiosce działali od początku konspiratorzy z PPR-u: Jarosz (pseudonim Motyl) i Płaskociński (pseudonim Migawka). Od nich zależało szczęście lub nieszczęście wielu ludzi. Ich ręce nigdy nie zabrudziły się pracą, byli jak niebieskie ptaki. Ale dzielić się plonami czyjejś pracy to bardzo chcieli, do tego dążyli. Byłem przez nich nagabywany, abym wstąpił do PPR-u, bo byłem światlejszy od nich, a po drugie wiedzieli, że jeśli ja się zgodzę, to wielu pójdzie za mną. Odmówiłem kategorycznie, powiedziałem, że ja komunistą nie będę. Te słowa zadecydowały o moim późniejszym losie. [...] W mojej wiosce akowców nie było, główną partią były Bataliony Chłopskie. Ja do nich należałem i wielu moich kolegów też. [...] Był czas, że BCh były lekko dyskryminowane przez peperowców i akowców. Bo jeżeli jesteś chłopem, to tak jak robotnik, powinieneś być komunistą. A jeśli nie, toś faszysta i wróg. [...] Program BCh był dobry. Chcieliśmy Polski Ludowej, ale nie komunistycznej. [...] A szkolenia specjalistyczne prowadzili oficerowie, " wypożyczeni" z AK. Z trzynastego okręgu wybrano 70 chłopców i stworzono szkołę podoficerską, w której między innymi ja byłem. [...], ja miałem trzy funkcje, byłem m.in. komendantem niedoszłego plutonu żandarmerii (z braku ludzi pluton liczył tylko 5 osób). Do moich zadań należało magazynowanie i zdobywanie środków opatrunkowych, gromadzenie i przechowywanie pieniędzy na ten cel.


[...] Coraz częściej zdarzały się potyczki między alowcami, a akowcami czy nawet bechowcami. [...] Wiosną 1943 r., był to początek maja, [...] Zobaczyłem, że z lasu wychodzi tyralierą dość duża grupa partyzantów. Poznałem Jarosza. [...] Wiedziałem, że w tej wsi [Owczarnia] kwaterował oddział AK pod dowództwem majora "Macara", była to oficerska szkoła Armii Krajowej. [...] dowódcy dwóch oddziałów: "Cień" z AL i "Macar" z AK wcześniej opracowali wspólny plan akcji przeciwko NIemcom. [...] O wyznaczonej godzinie do spotkania doszło, obaj dowódcy wydali swoim komendy: w dwuszeregu zbiórka i prezentuj broń. Akowcy stali na chodniku od strony budynków, a alowcy od strony pól. Po przywitaniu się dowódców "Cień" raptem odskoczył w bok i alowcy z kilkudziesięciu luf dali ognia do stojących w dwuszeregu akowców. Zabitych zostało 22 żołnierzy, a ośmiu rannych, z tych czterech niedługo zmarło. Cudem ocalał sam dowódca - "Macar". Dwóch alowców dało jeszcze serię do leżących zabitych i rannych, a potem odeszli oni w kierunku wsi Bojska. [...] Od dnia tego mordu dowództwo BCh w naszym okręgu całkowicie podporządkowało się dowództwu AK. (...) Parę miesięcy później we wsi Stefanianka kwaterował oddział AK. W nocy został on zaatakowany przez oddział AL pod dowództwem " Przepiórki". Alowcy podeszli i podstępnie, po cichu wymordowali rozstawione warty AK, a potem zaatakowali śpiących akowców. [...] Zginęło wówczas 12 żołnierzy, a kilku zostało rannych. [...] Nienawiść i chęć zemsty rosły coraz bardziej. Wieś Wierzchowiska była prawie cała złożona z czerwonych, tam często bazowali alowcy, m.in. oddział "Cienia". Tam właśnie dopadli ich eneszetowcy: oddział "Cienia" został zdziesiątkowany, [...] Odtąd nie było już na tym terenie podobnych walk, od tego czasu czerwoni zaczęli respektować inne oddziały zbrojne. [...] niepotrzebne były swary między Polakami.                                                           


[...] Przesłuchania odbywały się przeważnie nocami przy silnym reflektorze, skierowanym prosto w oczy. Ja znalazłem się w celi leżącej blisko schodów, prowadzacych z góry do cel. Nocami schłychać było straszliwe krzyki, jęki katowanych i głosy rozwścieczonych oficerów śledczych, a później turkot ciała spadającego po schodach. Pod schodami prowadzącymi do góry była wnęka o wielkości jeden metr na dwa. Był to szpitalik. Po dość intensywnym  śledztwie, jeżeli delikwent okazywał słabe oznaki życia, wrzucano go tam na 24 godziny. Po tej kuracji jeżeli żył, to wracał do celi na pryczę.

Edward Suski, Zawsze pod wiatr, Wspomnienia, Wydawnictwo URAN, Elbląg 2011.

Powrót
Wróć do spisu treści